155 lat temu Ernest Engel odkrył prawo , zgodnie z którym przy wzroście dochodów maleje udział wydatków na żywność. Od tamtego czasu mało było przypadków, kiedy empiria przeczyła tej prawidłowości. Nawet w okresie socjalistycznej gospodarki planowej, która starała się zniweczyć wszystkie prawa ekonomiczne, relatywny udział żywności w wydatkach, choć powoli, malał. Po roku 1990 spadał w tempie oszałamiającym. W 1991 r. wynosił 48 proc., w 2000 r. było to 30 proc. , a pięć lat później 26 proc. I nagle szybki spadek został zastopowany. Co więcej, w 2006 r. udział wydatków na żywność był o 1,3 pkt proc. wyższy. A po spadkach w latach 2007 – 2010 w ubiegłym roku znowu wzrósł (z 24 do 24,2 proc.).
Nietypowe wyhamowanie dynamiki zmian struktury spożycia nie wynika z tego, że dotarliśmy do europejskiego poziomu wydatków na żywność. Średni poziom europejski to 15 proc., a w krajach najbogatszych na żywność przeznacza się tylko 10 proc. dochodów.
Częściowo winę można zwalić na nasze konserwatywne upodobania konsumpcyjne. Rację miał Jeremi Przybora twierdząc, że „Polak ma takie hobby, że lubi raz na dzień coś na ciepło". Ale główna przyczyna tkwi moi zdaniem w słabości naszego rolnictwa, charakterze rynku i dynamice cen. Twierdzę bowiem, że wchodzimy w fazę fizycznego niedoboru żywności. Sprawia to, że rynek – mimo pozorów wolnej konkurencji – staje się rynkiem sprzedawcy, na którym za coraz gorszą żywność płacimy coraz więcej.
Jest tak źle, bo było zbyt dobrze. Żywność polska nie odbiegała pod względem jakości od wytwarzanej na zachodzie Europy. Dlatego po otwarciu europejskiego rynku ruszył jej eksport. Tyle tylko, że od 1990 r. produkcja towarowa rolnictwa zwiększyła się o 23 proc., a eksport wzrósł od niemal zera do 62 mld zł w 2010 r. (w ubiegłym roku przyrost wyniósł 17 proc). Szacować można, że prawie jedna trzecia produkcji trafia za granicę.
Przez wiele lat podaż krajową podtrzymywał „postęp techniczny", polegający na wyciskaniu większej produkcji finalnej z jednostki surowca. Odbijało się to na jakości produktów, ale przynajmniej hamowało wzrost cen.