W najnowszym badaniu przeprowadzonym w naszym kraju przez CBOS ankieterzy zapytali Polaków, Węgrów, Czechów i Słowaków o to, jak oceniają sytuację ekonomiczną kraju i swojego gospodarstwa domowego oraz przewidywania na najbliższe dwanaście miesięcy. Wynika z niego, że odsetek niezadowolonych z sytuacji gospodarczej zwiększył się nad Wisłą z 36 proc. poprzednio do 43 proc. obecnie. Zdaniem ponad jednej trzeciej badanych sytuacja jeszcze się pogorszy, a tylko 12 proc. uważa, że w ciągu najbliższego roku zauważymy jakieś oznaki poprawy.
Można spojrzeć na tę sytuację jak na szklankę do połowy pustą, i podkreślić znaczące pogorszenie nastrojów i prognoz dla naszej gospodarki. Można też zauważyć, że przecież Węgrzy i Słowacy są w znacznie gorszych humorach, a ich przewidywania rysują się w dużo bardziej ciemnych barwach. Nie mówiąc o Czechach, którzy, jeśli wierzyć opublikowanym wynikom, żyją w ciągłym strachu o jutro (pogorszenia sytuacji w tym kraju oczekuje prawie trzy czwarte badanych).
Ja skłaniałbym się jednak do pierwszego punktu widzenia. Pogarszające się nastroje Polaków trudno tłumaczyć niezrozumiałym malkontenctwem, gdy powinni cieszyć się z radosnego życia na zielonej wyspie. Nie sposób też zrzucać winy za nie na fatalną pogodę, ponieważ badanie przeprowadzono na początku roku.
Większa troska o przyszłość jest odbiciem zaniechań, a w innych przypadkach nietrafionych decyzji rządu, które sprawiają, że nasza gospodarka zwalnia, zamiast korzystać na kłopotach innych. Nawet entuzjazm związany z Euro 2012 zdecydowanie przygasł. Przygotowania do imprezy miały być dla Polski szansą na skok cywilizacyjny, przynajmniej w dziedzinie infrastruktury. Wyszło jak zwykle - chociaż wiadomo, że nie powstanie wiele dróg, które miały być gotowe na mistrzostwa, to po imprezie i tak można spodziewać się długiego przestoju w dużych inwestycjach. O stanie polskiej kolei lepiej litościwie nie wspominać.
Obraz całej gospodarki nie prezentuje się dużo lepiej. Zgodnie z szacunkami resortu gospodarki wzrost PKB w I kwartale zwolnił do 3,5 proc. (w ubiegłym roku 4,3 proc.). Według rządowych prognoz nasza gospodarka w 2012 roku rozwinie się zaś o całe 2,5 proc. To zdecydowanie zbyt wolno, żeby choćby próbować nadrabiać zaległości wobec bogatszych krajów. Jak się okazuje to także za mało, żeby poprawić nastroje Polaków. Trudno jednak liczyć na jakieś zmiany w najbliższej przyszłości. Do wyborów jeszcze daleko.