Perskich dywanów na Euro nie będzie

Na Euro 2012 postawię namiot, tak aby zgodnie z zarządzeniami UEFA odprawy piłkarzy i działaczy odbywały się oddzielnie. To wystarczy - mówi Jan Pamuła, prezes Międzynarodowego Portu Lotniczego im. Jana Pawła II Kraków-Balice

Publikacja: 26.04.2012 18:49

Perskich dywanów na Euro nie będzie

Foto: Fotorzepa

Prognozowano, że ten rok ma być wyjątkowo trudny dla lotnictwa, ale wyraźnie widać, że przewozy rosną, także w Polsce. Czy i w Krakowie odnotowuje pan wzrost liczby pasażerów?

W ubiegłym roku przekroczyliśmy 3 mln pasażerów, jako jedyny port po warszawskim lotnisku Chopina. W pierwszym kwartale przekroczyliśmy zeszłoroczne wyniki średnio o 14 procent. Kiedy więc patrzymy — Warszawa — 5,5 proc, Katowice 7 proc., to jest zdecydowanie nieźle. Większy wzrost mają tylko małe porty (np. Łódź).

Czy ten wzrost wynika z nowych połączeń, czy też i samoloty są pełniejsze?

W tym roku otworzyliśmy 20 nowych połączeń, w tym głównie na wschód. Dotychczas z portów regionalnych nie można było bezpośrednio polecieć do Moskwy, Wilna, Lwowa i Kijowa. I Kijów i Moskwa są przy tym doskonałymi punktami przesiadkowymi na połączenia do Azji. Na zachód z Krakowa latamy do wszystkich najważniejszych hubów. Ze znanych i ważnych stolic nie mamy jedynie bezpośredniego połączenia z Lizboną. Zapewne będzie, jeśli uzasadni to wystarczający ruch.

Jak pan zachęca przewoźników, żeby latali do Krakowa? Płaci im pan za uruchomienie lotów?

Nie płacę. Ale nasz cennik jest skonstruowany tak, że zachęca do otwierania połączeń i zwiększania ich częstotliwości. Trzy lata temu rozesłałem moich pracowników po Europie i teraz mamy efekty. Z Krakowa lata już 20 linii lotniczych, w tym 12 tradycyjnych. Jak na regionalne lotnisko, to bardzo dobry wynik. Bo przewoźnicy nie latają do regionów tak chętnie, jak do stolic, trzeba ich do tego przekonać.

Kraków jest też portem, który intensywnie inwestuje. Jakie ma pan dalsze plany?

Kiedy przyszedłem do Krakowa nasze lotnisko było warte 150 mln złotych. Dzisiaj wartość spółki jest to przynajmniej 800-900 mln. Pamiętam, że kiedy tu przyszedłem atakowano mnie, że nie jestem z branży i znam się jedynie na finansach. Odpowiadałem, że nie znam prezesa wielkiej firmy farmaceutycznej, który byłby aptekarzem. Wiedziałem, że mam dwa zadania: zwiększyć liczbę pasażerów latających z Krakowa oraz zwiększyć wartość spółki.

To dlatego buduję nowy terminal. Nie z powodu Euro 2012, jak zrobili to niektórzy moi koledzy, ale dlatego że jest mi potrzebny. Na Euro 2012 postawię namiot, który ma kupić Spółka Euro 2012, tak aby zgodnie z zarządzeniami UEFA odprawy piłkarzy i działaczy odbywały się oddzielnie. To wystarczy. Odprawa musi być sprawna, natomiast perskich dywanów nie będę wykładał. Ja sam tego namiotu nie kupię, bo mi się nie opłaca inwestycja potrzebna jedynie na 3 tygodnie.

W takim razie jak pan postrzega Euro, jako kłopot, czy szansę?

Zawsze jako szansę. Myślę, że taka impreza pobudza koniunkturę, pojawią się nowi ludzie, którzy zobaczą Kraków, zauważą region i będą chcieli wrócić. A przy tym zostawią pieniądze. W Krakowie nie będzie meczów, ale będą u nas mieszkały trzy ważne drużyny, które zapewne awansują do kolejnych rund rozgrywek. Wyczarterowały one samoloty i wykupiły miejsce na lotnisku, gdzie będą parkowały ich samoloty. Sądzę, że przyjadą za nimi również kibice, pewnie także rodziny, a Kraków ma przecież co pokazać wtedy, kiedy nie będzie meczów.

Na jaki wynik, jeśli chodzi o liczbę pasażerów, liczy pan w tym roku?

Założyliśmy w budżecie 3,3 mln. To pozwoli nam spokojnie inwestować i zwiększać pojemność lotniska. Chyba jednak ten wynik będzie bliższy 3,5 mln. Naturalnie jeśli żadne przyczyny naturalne nam w tym nie przeszkodzą. Planujemy w tym roku kolejne nowe połączenia, a w przyszłym roku także transatlantyckie, więc 3,5 mln jest całkowicie realne.

Jakie inwestycje są związane z tak szybkim wzrostem?

Nasz program inwestycyjny jest wart w tej chwili około miliarda złotych. Jest logistycznie trudny, bo prowadzimy go na niewielkim terenie i nie planujemy wyłączenia lotniska z ruchu. Od 1 lipca ruszamy z budową hotelu z sieci Hilton Garden-Inn, a pod koniec roku z terminalem, drogami kołowymi wokół lotniska oraz z remontem dróg kołowania. Finansowanie inwestycji będziemy mieli z czterech źródeł — środki własne, pieniądze unijne, obligacje i pieniądze udziałowca kapitałowego, jeśli zaakceptują to właściciele. Wstępną akceptację mamy.

Czy myślał pan o prywatyzacji?

Naturalnie. Ale nam potrzebna jest zmiana sposobu myślenia w Polsce, że prywatyzacja nie jest rozkradaniem majątku, ale kolejnym etapem rozwoju, bo wszystkie inne bodźce się wyczerpały.

Prognozowano, że ten rok ma być wyjątkowo trudny dla lotnictwa, ale wyraźnie widać, że przewozy rosną, także w Polsce. Czy i w Krakowie odnotowuje pan wzrost liczby pasażerów?

W ubiegłym roku przekroczyliśmy 3 mln pasażerów, jako jedyny port po warszawskim lotnisku Chopina. W pierwszym kwartale przekroczyliśmy zeszłoroczne wyniki średnio o 14 procent. Kiedy więc patrzymy — Warszawa — 5,5 proc, Katowice 7 proc., to jest zdecydowanie nieźle. Większy wzrost mają tylko małe porty (np. Łódź).

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację