W czwartek General Motors przyznał w nagrodę Gliwicom produkcję nowego modelu - Astry V, która będzie produkowana od 2015 roku. I to w czasach, kiedy w Europie jest nadwyżka mocy i nadprodukcja aut.
Sukces polskiego Opla jest jednocześnie porażką niemieckich fabryk. Bo o produkcję nowej astry niemieccy związkowcy zabiegali najgłośniej. Głównie grożąc i domagając się podwyżek, które uzasadniali korzyściami dla niemieckiej gospodarki. Teraz wiadomo, że Gliwice otrzymały szansę na rozwój i nowe miejsca pracy, na co zasłużyły, a niemieckie Bochum wypadnie z mapy fabryk Opla, kiedy przestanie obowiązywać porozumienie związki - zarząd z 2009 roku.
Niemieccy związkowcy zawsze byli żywo zainteresowani tym, co dzieje się w polskim Oplu. Zdarzało się, że namawiali polskich kolegów z Gliwic, żeby strajkowali, broniąc sprawy pracowników Ruesslesheim i Bochum. Jednak w tym wypadku polska solidarność rzadko sięgała tak daleko.
Teraz z inwestycją w produkcję najnowszego modelu Astry General Motors łącznie zainwestuje w Polsce miliard euro. Jeśli wziąć pod uwagę zwiększone dostawy komponentów od miejscowych producentów, to i miejsc pracy, i innych korzyści będzie znacznie więcej. Tylko niestety trzeba żałować, że wtedy, na początku lat 90., kiedy Amerykanie chcieli kupić żerańską FSO, polskie władze pod naciskiem kierownictwa FSO wybrały koreańskiego inwestora Daewoo, bo - jak przekonywano - lepiej rokował.
Okazało się, że te rokowania, nie mówiąc o transferze technologii, nie wypaliły, a historia zatoczyła koło. Daewoo zostało przejęte przez General Motors i nazwa zniknęła z rynku. Koreańskie fabryki produkują chevrolety, które pewnie także będą produkowane w Gliwicach. Szkoda tylko FSO, która cały czas prowadzi jakieś negocjacje.