Po co nam unia bankowa

Główny cel powołania unii bankowej to rozwiązanie kryzysu finansów publicznych kilku państw strefy euro – pisze wiceprezes Związku Banków Polskich

Publikacja: 04.07.2012 01:35

Po co nam unia bankowa

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Obecny kryzys, szczególnie w strefie euro, ma odmienne przyczyny niż kryzys lat 2007–2009. Tamten można było w skrócie nazwać finansowym lub bankowym, od głównego źródła jego powstania. Obecny jest kryzysem finansów publicznych kilku państw ze strefy euro, rozlewającym się na cały obszar gospodarczy Unii Europejskiej. Przejawia się to w rosnącej rentowności obligacji i innych instrumentów dłużnych wyemitowanych przez rządy, dla sfinansowania bieżących deficytów budżetowych. Suma tych deficytów doprowadziła do przekroczenia bezpiecznej granicy długu. Powoduje to w pierwszym okresie rosnący koszt jego obsługi (Portugalia, Hiszpania, Włochy), a następnie niewypłacalność (Grecja).

Unia bankowa to de facto kryptopożyczki dla rządów Hiszpanii czy Włoch, które, gdyby miały charakter „jawny", łamałyby zasady Unii Gospodarczej i Walutowej

Kryzys bankowy czy budżetowy

Z tego też powodu niewłaściwe jest określanie go mianem kryzys bankowy. Skąd bierze się zatem pokusa, aby sprawstwo przypisać bankom? Otóż banki w przeszłości były jednym z głównych, jeśli nie największym nabywcą obligacji rządowych. Nie było to wyrazem ani ich niefrasobliwości, jeśli chodzi o zarządzanie ryzykiem, ani też nadmiernej zależności od rządów, które zmuszały je do tego typu zakupów. Otóż jeszcze niedawno papiery dłużne krajów strefy euro, były uważane za najbardziej bezpieczne i o najniższym ryzyku.

Potwierdzały to ratingi agencji, a także własne analizy ryzyka banków. Wyrazem były niskie przychody jednostkowe (rentowności), które w biznesie związane są ze skalą ryzyka. Druga przyczyna wrażenia o specjalnej roli banków w tym etapie, wynika stąd, że są one obecnie w procesie intensywnych przeobrażeń modelowo-regulacyjnych. W związku z tym szczególną uwagę zwracają na wysokość swoich kapitałów, które są podstawową ich bezpieczeństwa ekonomicznego. Zatem każdy inny podmiot niż bank, który zainwestował w suwereny, może nie ujawniać tego faktu na bieżąco. Ani samego faktu, ani skutków dla swojego wyniku. Banki, jeśli mają duże zaangażowanie, muszą tworzyć rezerwy na utratę wartości, co obniża kapitały i powoduje obowiązek informowania organów nadzoru i opinii publicznej, w szczególności, gdy wiąże się to z zagrożeniem wystąpienia straty lub zejściem poniżej poziomu określonego jako minimalny współ- czynnik wypłacalności.

I to są powody, dla których banki pojawiają się na froncie doniesień z nowego etapu kryzysu. Ale „reporterzy wojenni" zapominają często dodać, że są one tym razem ofiarami a nie sprawcami problemów.

Co wnosi pomysł unii bankowej

Banki są w procesie istotnych zmian. Dotyczą one wielu obszarów biznesu bankowego. Na pierwszym miejscu można wymienić podwyższenie progu bezpieczeństwa, co oznacza podwyższenie wymogów kapitałowych (współczynnika wypłacalności), norm płynności i zasad zarządzania ryzykiem. Ale lista jest znacznie dłuższa. Obejmuje ona tworzenie lub wzmacnianie systemów gwarantowania depozytów, zarządzania kryzysowego w bankach przeżywających kłopoty, uporządkowanej likwidacji i sanacji instytucji, które popadły w przejściowe problemy, nadzoru, ochrony konsumenta, transparentności ofert, mobilności rachunków, systemu rozliczeń i płatności, i to zarówno w zakresie pieniężnych jak instrumentów kapitałowych. Ta głęboka i kompleksowa transformacja wynika przede wszystkim z krytycznej analizy doświadczeń z minionego kryzysu bankowego.

Głównym problem to zmniejszenie ryzyka nadmiernego zadłużenia, które doprowadziło do kryzysu

Wszystkie zmiany łącznie wpływają istotnie na dotychczasowe modele biznesowe banków. Bywa, że nazywane są rewolucją regulacyjną w bankowości. Fakt ten tłumaczy, że mimo silnej motywacji regulatorów, nie są one wprowadzane jednorazowo. Dążenie, aby zrobić to szybko i w jakichś blokach, jest wstrzymywane przez rozwagę, aby nie zdezorganizować tej ważnej sfery życia, a przede wszystkim przez demokratyczny tryb panujący w UE, który wymaga konsultacji, prac parlamentarnych i czasochłonnych procedur.

Proces regulacyjny, jeśli chodzi o wystąpienie „masy krytycznej" czyli wdrożenia większości i pojawienia się pierwszych skutków, zakrojony jest na kilka lat, a wspomniana „masa krytyczna" pojawi się w latach 2018–2020. Inną cechą tego zakrojonego na szeroką skalę działania, jest niespójność pomiędzy pokrewnymi obszarami, które regulowane są w różnych aktach prawnych.

Na tym tle hasło unia bankowa pojawia się jak deux ex machina. Mało wiemy o konkretnym kształcie, ale wiele z poniższych pytań i wątpliwości może być formułowane nawet na tak wstępnym etapie. Podstawowe pytanie jest następujące – czy Unia Bankowa oznaczać będzie nową regulację, czy też jakąś inną konfigurację, tego co jest obecnie w procesie przygotowywania. UB mogłaby „wyjąć" kilka ważnych regulacji z różnych pakietów,  skon- solidować je na jednym poziomie za pomocą nowej konstrukcji prawnej, proponując albo inne usytuowanie merytoryczne lub instytucjonalne pewnych spraw, albo dodając jakąś nową kompetencję w miejscu dzisiejszej kontrowersji lub białej plamy. Wydaje się, że przykładem na takie podejście, może być propozycja rozwiązania kontrowersji pomiędzy centralami bankowych instytucji finansowych systemowo ważnych (B-SIFI) i ich zagranicznymi córkami w kontekście kompetencji nadzorów kraju matki i kraju goszczącego (home-host).

Z opublikowanych dokumentów mających charakter raczej kierunkowy, wynika, że podstawowe kom- petencje Unii obejmowałyby:

– gwarantowanie depozytów,

– zarządzanie kryzysowe w bankach,

– kontrolowanej likwidacji i sanacji banków z problemami.

Aby można zarządzać tymi sprawami sprawnie, potrzebny jest scentralizowany i wzmocniony nadzór, czyli przekształcenie agencji (EBA, ESMA) w instytucje lub nadanie tych uprawnień EBC. I ten scentralizowany nadzór bankowy staje się na razie głównym symbolem unii bankowej.

Dla krajów, które nie mają narzędzi dla głównych zadań UB  oz- naczać to będzie konieczność udziału w tworzeniu twego instrumen- tarium, najczęściej w postaci wpłat na fundusze scentralizowane lub trzymania na rachunkach w pełnej gotowości do uruchomienia na hasło centralnych zarządców lub nadzorców. Można powiedzieć, że to i tak by nastąpiło w ramach planowanych obecnie regulacji. W ramach unii bankowej będzie miało inną konstrukcję. Dla innych z kolei, jak Pol- ska, które mają dobrze rozwinięte i skapitalizowane fundusze gwarancyjne, oznaczać to może dodatkowe płatności do scentralizowanych funduszy.

Unia to zgoda na MSF

Pierwszym skutkiem pojawienia się pomysłu na UB, jeszcze zanim wykluł się jej kształt prawny i organizacyjny, jest zgoda politycz- na na zasilenie krajów w kryzysie z mechanizmu stabilizacji finansowej. Logika tu jest taka, że do mo- mentu, gdy rozbudowane i skonstruowane antykryzysowo instru- menty bezpieczeństwa banków nie zaczną działać, nie można wypłacać środków zgromadzonych w tym i ESFM. Droga do tego jednak wydaje się daleka, bowiem wiele podsta- wowych regulacji jest dopiero dyskutowanych. Ich wdrożenie, a co najważniejsze skutki, oczekiwane są w latach 2018–2020. A budżety walą się dzisiaj. Unia bankowa jawi się zatem jako swoiste panaceum na szybkie i doraźne rozwiązania: aby można było ratować zagrożone gospodarki teraz, wykorzystując pośredni mechanizm dokapitalizowa- nia banków, które kupiły obligacje rządowe. Czyli, de facto, są to kryptopożyczki dla rządów Hiszpanii czy Włoch, które, gdyby miały charakter „jawny", w ich konkretnej sytuacji gospodarczej, miałyby niewątpliwie charakter nierynkowego instrumentu, łamiącego zasady Unii Gospodarczej i Walutowej, w szczególności dotyczące bardzo rygorystycznie kontrolowanej pomocy publicznej.

Obecnie chodzi częściej o to, aby banki, dokonując przeceny tych papierów, nie obniżyły znacznie współczynnika wypłacalności, spadając poniżej poziomu uznanego za bezpieczny i nie straciły wiarygodności. Równolegle pojawi się problem nowych emisji rządowych bądź to na rolowanie starego długu bądź to na finansowanie zadań rozwojowych, dających szansę na szybsze wychodzenie z obecnych problemów budżetowych. I wtedy powstanie pytanie, kto ma je kupować. EBC robi to na zasadach absolutnie wyjątkowych. Woli dać zasilenie płynnościowe dla banków (LTRO) i niech to banki robią na własne ryzyko. Tylko przez wiele lat dawne AAA będą znacznie bliżej B, a nawet C.

O co chodzi w tej Unii?

Unia Bankowa jest dzisiaj działaniem skierowanym – zgodnie z naz- wą – na banki, ale główny cel to rozwiązanie kryzysu finansów pub- licznych kilku państw eurostrefy. Kierunek regulacji dla banków, mimo wielu luk i miejsc dyskusyjnych występujących obecnie, raczej oddala banki przyszłości od statusu „kasy państwowej" niż tworzy warunki (np. przez niskie wagi ryzyka dla aktywów z sektora publicznego), traktowania długu państw w sposób uprzywilejowany. Jeśli Unia Bankowa ma nie przeorientować głównego kierunku funkcjonowania banków europejskich w kierunku gotowości ratowania budżetów państwowych, to główny problem nie sprowadza się do lepszego scentralizowanego nadzoru nad bankami, łącznie z mechanizmami zarządzania kryzysowego, funduszami gwarancyjnymi i kontrolowanej likwidacji lub sanacji banków. Głównym problemem jest zmniejszenie ryzyka nadmiernego zadłużenia, które jest czynnikiem sprawczym. Kto wie, czy całe instrumentarium prowadzące do tego nie jest równie skomplikowane jak przygotowywane dla banków. Bo tak jak banki – w okresie przedkryzysowym – miały swoje „konstytucje" regulacyjne, które okazały się nieskuteczne, taki i rządy mają procedury i kryteria unikania nadmiernego zadłużenia (kryteria konwergencji w traktacie z Maastricht), które również okazały się nieskuteczne. Dlatego też podstawowym pozytywem dyskusji o UB będzie – moim zadaniem – konkluzja, że ma ona sens dopiero wtedy, gdy powstanie równolegle unia fiskalna.

Materiał jest wyrazem prywatnych poglądów autora

Obecny kryzys, szczególnie w strefie euro, ma odmienne przyczyny niż kryzys lat 2007–2009. Tamten można było w skrócie nazwać finansowym lub bankowym, od głównego źródła jego powstania. Obecny jest kryzysem finansów publicznych kilku państw ze strefy euro, rozlewającym się na cały obszar gospodarczy Unii Europejskiej. Przejawia się to w rosnącej rentowności obligacji i innych instrumentów dłużnych wyemitowanych przez rządy, dla sfinansowania bieżących deficytów budżetowych. Suma tych deficytów doprowadziła do przekroczenia bezpiecznej granicy długu. Powoduje to w pierwszym okresie rosnący koszt jego obsługi (Portugalia, Hiszpania, Włochy), a następnie niewypłacalność (Grecja).

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację