Obecny kryzys, szczególnie w strefie euro, ma odmienne przyczyny niż kryzys lat 2007–2009. Tamten można było w skrócie nazwać finansowym lub bankowym, od głównego źródła jego powstania. Obecny jest kryzysem finansów publicznych kilku państw ze strefy euro, rozlewającym się na cały obszar gospodarczy Unii Europejskiej. Przejawia się to w rosnącej rentowności obligacji i innych instrumentów dłużnych wyemitowanych przez rządy, dla sfinansowania bieżących deficytów budżetowych. Suma tych deficytów doprowadziła do przekroczenia bezpiecznej granicy długu. Powoduje to w pierwszym okresie rosnący koszt jego obsługi (Portugalia, Hiszpania, Włochy), a następnie niewypłacalność (Grecja).
Unia bankowa to de facto kryptopożyczki dla rządów Hiszpanii czy Włoch, które, gdyby miały charakter „jawny", łamałyby zasady Unii Gospodarczej i Walutowej
Kryzys bankowy czy budżetowy
Z tego też powodu niewłaściwe jest określanie go mianem kryzys bankowy. Skąd bierze się zatem pokusa, aby sprawstwo przypisać bankom? Otóż banki w przeszłości były jednym z głównych, jeśli nie największym nabywcą obligacji rządowych. Nie było to wyrazem ani ich niefrasobliwości, jeśli chodzi o zarządzanie ryzykiem, ani też nadmiernej zależności od rządów, które zmuszały je do tego typu zakupów. Otóż jeszcze niedawno papiery dłużne krajów strefy euro, były uważane za najbardziej bezpieczne i o najniższym ryzyku.
Potwierdzały to ratingi agencji, a także własne analizy ryzyka banków. Wyrazem były niskie przychody jednostkowe (rentowności), które w biznesie związane są ze skalą ryzyka. Druga przyczyna wrażenia o specjalnej roli banków w tym etapie, wynika stąd, że są one obecnie w procesie intensywnych przeobrażeń modelowo-regulacyjnych. W związku z tym szczególną uwagę zwracają na wysokość swoich kapitałów, które są podstawową ich bezpieczeństwa ekonomicznego. Zatem każdy inny podmiot niż bank, który zainwestował w suwereny, może nie ujawniać tego faktu na bieżąco. Ani samego faktu, ani skutków dla swojego wyniku. Banki, jeśli mają duże zaangażowanie, muszą tworzyć rezerwy na utratę wartości, co obniża kapitały i powoduje obowiązek informowania organów nadzoru i opinii publicznej, w szczególności, gdy wiąże się to z zagrożeniem wystąpienia straty lub zejściem poniżej poziomu określonego jako minimalny współ- czynnik wypłacalności.
I to są powody, dla których banki pojawiają się na froncie doniesień z nowego etapu kryzysu. Ale „reporterzy wojenni" zapominają często dodać, że są one tym razem ofiarami a nie sprawcami problemów.