Czeka nas spora restrukturyzacja

Znikną firmy, które nie odzyskają szybko płynności - mówi Jacek Chwedoruk, dyrektor zarządzający Rotschild Polska

Aktualizacja: 13.07.2012 12:18 Publikacja: 12.07.2012 20:47

Czeka nas spora restrukturyzacja

Foto: Kurier Poranny/Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Eksperci przewidują pogorszenie sytuacji makroekonomicznej w Polsce. Czy to oznacza, że działające w naszym kraju spółki powinny już teraz pomyśleć o restrukturyzacji?

Spodziewam się szerokiej fali restrukturyzacji finansowej w różnych branżach. Szczególnie widoczna będzie ona w sektorze budowlanym. Jako jedną z głównych przyczyn takiego stanu rzeczy wskazałbym szybkie kurczenie się frontu inwestycyjnego po okresie jego dużego rozwarcia. Po kryzysie 2008 r. na całym świecie procesy tego typu realizowane były na dużą skalę. W Polsce nie było natomiast dużych restrukturyzacji m. in. dzięki dobrej sytuacji makroekonomicznej. W związku z osłabieniem dynamiki wzrostu gospodarczego te procesy trzeba będzie jednak zrealizować teraz. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że restrukturyzacje finansowe to skomplikowane procesy, często wymagające przedstawienia kompleksowych rozwiązań adresujących zarówno problemy operacyjne spółek jak również kwestie dotyczące struktury kapitału. Z doświadczeń w dużych europejskich transakcjach restrukturyzacji i refinansowania ostatnich lat jak przykładowo Heidelberg Cement czy UC Rusal wiemy, jak istotna jest szybkość działania i wielowymiarowa ekspertyza. Zarządy polskich spółek raczej dotychczas nie miały tego typu doświadczeń.

Które branże będą szczególnie silnie się restrukturyzować?

W wielu sferach przemysłu mamy do czynienia z trudną sytuacją. Najwięcej będzie się jednak działo we wspomnianej już branży budowlanej. Ze względu na sezonowość działalności i konieczność płacenia podwykonawcom płynność jest tu bowiem najbardziej wrażliwa. Spodziewałbym się, że będzie to zjawisko systemowe. W restrukturyzację małych firm zaangażowane będą przede wszystkim banki lokalne. W wypadku większych spółek będzie to duży wysiłek banków, którym firmy budowlane są winne miliardy złotych, podwykonawców i dostawców usług. Nie można też zapominać o obligatariuszach. Rynek obligacji korporacyjnych zaczął się rodzić w związku ze zmniejszeniem podaży finansowania bankowego. Problemy branży budowlanej są jednak dla niego olbrzymim ciosem. Dlatego emitenci obligacji mają teraz małe szanse ich rolowania.

Banki też niezbyt chętnie udzielają kredytów firmom budowlanym...

Borykające się z problemami płynnościowymi firmy potrzebują dodatkowego finansowania bankowego. W wypadku PBG nie wystarczy przełożyć spłaty zobowiązań. Bez nowych kredytów ta firma nie jest w stanie funkcjonować. To stawia banki w trudnej sytuacji, gdyż muszą wejść w coś, na co od razu muszą zawiązywać rezerwy. Z drugiej strony banki często nie mają wyboru, gdyż okazuje się, że zabezpieczenia kredytów są niewiele warte.

Czy istnieje jakakolwiek recepta na aktualne problemy branży?

Przede wszystkim należy uświadomić sobie, że co się stało, to się nie odstanie. Kontrakty były zawierane na takich, a nie innych warunkach, miały dać określone marże, co często okazało się niemożliwe do uzyskania. Jednym z ważniejszych problemów jest to, że umowy te często niosą ze sobą ryzyka, które nie ustępują po zakończeniu ich realizacji. Przykładowo inwestor może naliczyć kary. Możliwy jest też spór o to, ile prac zostało wykonanych ponad plan i czy zostało to wcześniej uzgodnione. Trzeba to okiełznać i zamknąć w oddzielnym pudełku tak, żeby nie stanowiło dziury bez dna. Drugą istotną kwestią jest odpowiednio wczesne zaawizowanie problemów wierzycielom. Do tego potrzebne są jednak wiarygodne prognozy i szacunki potrzeb finansowych. Dłużnicy często odznaczają się podejściem hazardzistów - pokazują, że ich sytuacja jest lepsza niż w rzeczywistości, gdyż mają nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Tymczasem muszą być świadomi, że przyczyną klęski przeważnie jest złe oszacowanie potrzeb finansowych. W wypadku dużych restrukturyzacji nie można ponadto zapominać, że to duży wysiłek logistyczny, co chyba nie jest wystarczająco rozumiane. Rozmowy często trzeba prowadzić nawet z kilkudziesięcioma instytucjami finansowymi, z których każda może mieć nawet po dwa komitety kredytowe. Nie można też zapominać o niezliczonym gronie obligatariuszy. To może być ponad siły zwykłego zarządu, co pozostawia pole do popisu dla firm zajmujących się tymi zagadnieniami.

Jak Pan ocenia szanse na przetrwanie największych firm budowlanych, które już przyznały się do kłopotów. W związku z upadłością nie będą mogły startować w przetargach publicznych. Co wtedy?

Na rynek nie wrócą te firmy, które nie odzyskają szybko płynności. U nich restrukturyzacja będzie polegała na zarządzaniu wpływami z kontraktów i spłacaniu wierzycieli. Tu się wiele nie da zrobić, bo wartość firm budowlanych polega na przerobie. Tam nie ma żadnych istotnych aktywów. Kluczową kwestią jest tu zaufanie, które w ostatnich miesiącach zostało bardzo mocno nadwyrężone. Formalne ograniczenia pewnie można obejść. Firmy w upadłości mogą być podwykonawcami, mogą też walczyć o zlecenia prywatne. Wszystko rozbija się jednak o zaufanie. Szkoda byłoby stracić ten potencjał budowlany, bo doprowadzi to do pogorszenia jakości wykonywanych robót i do zbyt wysokiego wzrostu cen.

Rząd zapowiada, że może zaangażować się w pomoc branży budowlanej np. za pośrednictwem Agencji Rozwoju Przemysłu. Jak Pan ocenia takie inicjatywy?

Powinnyśmy używać wszystkich instrumentów, którymi dysponujemy. Nie może być tak, że tylko jeden bank ponosi ciężar restrukturyzacji. ARP miała już doświadczenia w procesach tego typu. Dlatego jej zaangażowanie może być dobrym pomysłem. Jednym z kluczowych problemów restrukturyzacji jest brak koordynacji. ARP nie ma raczej wystarczających środków pieniężnych, ale zwiększałaby wiarygodność i zaufanie do procesów restrukturyzacyjnych. Dobrym pomysłem jest też powołanie audytora, który opracuje wyceny będące podstawą dalszego działania. Jest to o tyle istotne, że w realizacji tych procesów możemy doświadczyć konfliktu interesów - wierzyciele mogą też być akcjonariuszami, odbiorcami itd. Dlatego ten, kto przedstawia program restrukturyzacji, powinien być niezależny.

Za problemy branży obwiniane są przede wszystkim zarządy, które godziły się na podpisywanie kontraktów na niekorzystnych warunkach, oraz system zamówień publicznych. W firmach funkcjonują jednak również rady nadzorcze, które powinny nadzorować działanie zarządów. Co z odpowiedzialnością tych osób?

Skłaniałbym się ku twierdzeniu, że za tę sytuację zbiorową odpowiedzialność ponoszą wszyscy przedstawiciele rynku, nawet ci w lepszej sytuacji finansowej. Mieliśmy okres mocnego zaniżania rentowności w walce o kolejne zlecenia. Jedni to przetrwali, inni nie. Jeśli zaś chodzi o odpowiedzialność rad nadzorczych, to od strony prawnej w Polsce dominuje pogląd, że odpowiedzialność ponoszą zarządy, gdyż nadzór nie maj mocy decyzyjnej (podejmuje wprawdzie decyzje personalne i może blokować niektóre przedsięwzięcia, ale nie ma wpływu na bieżące kontrakty). W tym miejscu powinniśmy się zastanowić nad modelem funkcjonowania rad nadzorczych. Jeśli bowiem spotykają się raz na rok czy na pół roku, to nie same rezygnują z możliwości wpływania na bieżącą działalność.

Eksperci przewidują pogorszenie sytuacji makroekonomicznej w Polsce. Czy to oznacza, że działające w naszym kraju spółki powinny już teraz pomyśleć o restrukturyzacji?

Spodziewam się szerokiej fali restrukturyzacji finansowej w różnych branżach. Szczególnie widoczna będzie ona w sektorze budowlanym. Jako jedną z głównych przyczyn takiego stanu rzeczy wskazałbym szybkie kurczenie się frontu inwestycyjnego po okresie jego dużego rozwarcia. Po kryzysie 2008 r. na całym świecie procesy tego typu realizowane były na dużą skalę. W Polsce nie było natomiast dużych restrukturyzacji m. in. dzięki dobrej sytuacji makroekonomicznej. W związku z osłabieniem dynamiki wzrostu gospodarczego te procesy trzeba będzie jednak zrealizować teraz. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że restrukturyzacje finansowe to skomplikowane procesy, często wymagające przedstawienia kompleksowych rozwiązań adresujących zarówno problemy operacyjne spółek jak również kwestie dotyczące struktury kapitału. Z doświadczeń w dużych europejskich transakcjach restrukturyzacji i refinansowania ostatnich lat jak przykładowo Heidelberg Cement czy UC Rusal wiemy, jak istotna jest szybkość działania i wielowymiarowa ekspertyza. Zarządy polskich spółek raczej dotychczas nie miały tego typu doświadczeń.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację