Reklama

Dialog serca z rozumem

Ze świecą w ręce szukać gospodarczej rywalizacji, w której Polska byłaby w światowej czołówce. W branży usług dla biznesu ten wyczyn nam się udaje. W pokonanym polu zostawiamy nawet Chińczyków – co czyni ten fakt jeszcze bardziej nieprawdopodobnym

Publikacja: 06.12.2012 19:29

Dialog serca z rozumem

Foto: Fotorzepa

Serce mówi, że powinniśmy sobie pogratulować. Rozum jednak podpowiada, żeby być ostrożnym z hurraoptymizmem.

Fabryka nie musi bowiem składać się z linii montażowej, obsługiwanej przez zlanych potem, zmęczonych pracowników bez matury. To wizja skrajna i dość daleka od rzeczywistości. Fabryką są też ciasne boksy czy szeregi biurek ustawionych gęsto obok siebie, przy których siedzą w trybie trzyzmianowym młodzi, wykształceni ludzie z aspiracjami.

Zaletą pracy w centrach usług dla biznesu jest to, że jest. W czasach, gdy bezrobocie wśród młodych bije historyczne rekordy, to wcale niemało. To ponad 100 tys. miejsc pracy i szansa na normalne życie dla wielu polskich rodzin.

Wadą, że praca jest nie wiadomo jak długo. Taki biznes dużo łatwiej zwinąć niż tradycyjną fabrykę. I nie trzeba nawet przewozić maszyn. Wystarczy wynająć nowych pracowników – równie wykształconych i z równie dużymi aspiracjami, którzy od Polaków różnią się jedynie tym, że będą pracować za mniej.

Nie oszukujmy się – na takiej samej zasadzie te miejsca pracy trafiły nad Wisłę. Kiedyś wykonywali ją przecież Amerykanie czy Brytyjczycy. Równie dobrze mogą ją wykonywać w przyszłości Rumuni czy Albańczycy – wystarczy, że subiektywna cena ich wiedzy i kwalifikacji będzie niższa niż Polaków.

Reklama
Reklama

Nie możemy więc oprzeć konkurencyjności Polski na centrach usług. Bo przewaga to nietrwała. Idąc wyświechtanym sloganem – przewagę konkurencyjną we współczesnej gospodarce buduje się, będąc innowacyjnym. A pod tym banałem kryją się niestety pot i łzy.

Innowacje tworzą bowiem nie ludzie, którzy zaliczają egzamin maturalny, wypełniając testy, ale raczej ci, którzy nie boją się myśleć niesztampowo. Ale nawet oni nie wystarczą, gdy urzędnik zrobi wszystko, by droga do założenia własnej firmy przypominała ścieżkę zdrowia.

Przyszłość polskiej gospodarki jest w rękach takich ludzi. Ale nawet ich determinacja nie wystarczy, gdy państwo bardziej skupi się na doraźnych korzyściach, zamiast zmieniać polską edukację od podstaw i pobudzać przedsiębiorczość. Żaden rząd nie doczeka efektów tych wysiłków. Na razie nie widać też, by doczekały tego kolejne pokolenia. A tego i sobie, i państwu życzę.

Serce mówi, że powinniśmy sobie pogratulować. Rozum jednak podpowiada, żeby być ostrożnym z hurraoptymizmem.

Fabryka nie musi bowiem składać się z linii montażowej, obsługiwanej przez zlanych potem, zmęczonych pracowników bez matury. To wizja skrajna i dość daleka od rzeczywistości. Fabryką są też ciasne boksy czy szeregi biurek ustawionych gęsto obok siebie, przy których siedzą w trybie trzyzmianowym młodzi, wykształceni ludzie z aspiracjami.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Prof. Marian Gorynia: Gdzie efektywność w rozwoju kraju?
Opinie Ekonomiczne
Hubert A. Janiszewski: Obiecanki cacanki, a naród się cieszy…
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Afera na sierpień
Opinie Ekonomiczne
Marcin Zieliński: Ukryte pułapki nowego budżetu UE dla Polski
Opinie Ekonomiczne
Przemysław Tychmanowicz: Likwidacji podatku Belki nie ma, ale też jest OKI
Reklama
Reklama