To oczywista nieprawda. Podróżujący Polacy stracą na tym pierwsi. Tak samo, jak lotniska, dostawcy usług. Wszyscy związani z lotnictwem w Polsce.
Bo nie ma takiej możliwości, żeby dosłownie z dnia na dzień jakakolwiek linia przejęła polskie połączenia. I wystarczy spojrzeć jak wygląda Budapeszt po upadku Malevu i jak długo odbudowywał się ruch w Barcelonie po tym jak zbankrutował Spanair.
Wiem, że to co teraz napiszę będzie kontestowane. Ale dla francuskiej firmy jest nie do pomyślenia, żeby wysyłać swoich pracowników w podróż jakąkolwiek inną linią, niż Air France. To wypracowany latami odruch, który stał się nawykiem. Podobnie robią Niemcy wybierając Lufthansę. A przecież przy wielkiej konkurencji na ich rynku mogliby wybierać przeloty innymi, często tańszymi i bardziej przyjaznymi dla pasażerów przewoźnikami. Nie darmo toczy się wielka ofensywa na rynku niemieckim przeciwko Etihadowi, Emirates i Qatar Airways i walka dosłownie o każdego pasażera. Niemiec mając do wyboru narodowego przewoźnika, bądź linię obcą wybierze zawsze Lufthansę, bądź jakąkolwiek linię z jej grupy (np Swissa, Austriana), chyba że leci na wakacje.
Jak jest w Polsce? Mimo, że rozum mówi - leć LOT-em, bo pomożesz tej linii, to rozsądek każe się zastanowić: czy na pewno poleci? Czy zdążę na przesiadkę? Czy samolot się nie popsuje i nie będą mieli innego, żeby go zastąpić? W efekcie nie za często świadomie wybieramy LOT, chyba że nie ma innej możliwości. Więc narodowym przewoźnikiem latamy wtedy, kiedy musimy. A jak jest ze spółkami skarbu państwa? Jaka jest tam polityka dotycząca podróży służbowych? Czy jest obowiązek wybierania LOT-u wszędzie tam, gdzie to jest możliwe? Lubimy być liberałami, bo to super uczucie. Ale czy w tym wypadku rzeczywiście jest to uzasadnione.
I wreszcie Dreamliner - wymarzony i przeklęty, który miał być dla LOT-u skokiem do cywilizacji, a stał się (co nadal niewykluczone) być może nawet gwoździem do trumny. Przecież to nie wina LOT-u, że dzisiaj kosztuje, a nie lata. I nie wiadomo kiedy będzie latał. Bogate linie, takie jak chilijski LAN, japońska ANA, czy katarski Qatar Airways także zrobiły wielką fetę, kiedy odbierały ten najnowocześniejszy samolot na świecie. I tak samo teraz musiały ją odstawić, mogą sobie pozwolić na wypożyczenie samolotów, opóźnienie oddania firmom leasingowym wyeksploatowanych maszyn. To samo może zrobić oczywiście LOT, tylko że jego Boeingi choć nadal mogą latać są mało atrakcyjną alternatywą dla nowiutkich maszyn konkurencji. Ale nikt w Chile nie ma pretensji do LAN, że Dreamliner nie lata, podobnie jest w Japonii tym bardziej, że zawiodły wyprodukowane w tym kraju komponenty. Głośno krzyczą tylko w Indiach, bo Air India ma wielkie finansowe kłopoty .