FoodCare liczy na okazje do przejęć

W Europie dużo firm ogłasza upadłość, dlatego liczę na okazje do przejęć – mówi założyciel firmy FoodCare w rozmowie z Jakubem Kuraszem.

Publikacja: 05.06.2013 01:33

Wiesław Włodarski i Mike Tyson

Wiesław Włodarski i Mike Tyson

Foto: FoodCare

Rz: Firma taka jak FoodCare powinna być notowana na giełdzie? Czemu wciąż nie jest?

Wiesław Włodarski:

Mówiłem rok temu, że jeśli wchodzi w grę giełda, to interesuje mnie notowanie w Londynie, ponieważ wciąż mam ograniczone zaufanie do polskiej giełdy.

Czemu ma pan ograniczone zaufanie do warszawskiego parkietu?

Dla firmy z aspiracjami globalnymi po prostu giełda zagraniczna ma większy sens. Ale to kwestia raczej najbliższych pięciu lat. Pytanie też, czy uda mi się tak mocno rozwinąć jeszcze mój biznes, bym miał potrzebę wkomponowania do tego jeszcze rynku kapitałowego? W tej sprawie jeszcze nie jestem przekonany. Szczerze, mam nadzieje, że nie będzie ostatecznie takiej potrzeby, bo giełda to zawsze jest pewien rodzaj loterii. Dla mnie wzorcem własnościowym są takie firmy jak niemiecki Dr Oetker czy inne firmy rodzinne.

A jak często ma pan telefony inwestorów finansowych skłonnych przejąć pana firmę?

Tych zapytań od instytucji bankowych jest bardzo dużo. Ale nawet nie odpowiem na pytanie, o co im chodzi i co mi proponują, bo po prostu na te oferty nie reaguję. Buduję obecnie siódmą markę spożywczą w swojej grupie i jeżeli kiedyś będę chciał się skoncentrować na jednej kategorii produktów, np. na napojach, to sprzedam inny segment – kiedyś planowałem to zrobić na przykład z Gellwe. Dziś jednak buduję firmę i stawiam na rozwój wszystkich marek z równą intensywnością.

Rozwój którego z produktów najbardziej pozytywnie pana zaskakuje?

Najbardziej jestem zadowolony i też najwięcej serca wkładam w napoje energetyczne, czyli Black. W ciągu półtora roku udało się znowu zostać liderem tego segmentu w Polsce, a to chyba na świecie nikomu się jeszcze nie udało (walka o prymat na tym rynku trwa z austriackim Red Bullem – przyp. red.). Black ma jako jedna z niewielu polskich marek szansę na to, by stać się produktem globalnym. Jeżeli bym tego nie kontynuował i docelowo nie zrobił, to miałbym do siebie ogromne pretensje. Gdziekolwiek się pojawiamy z tym produktem, to nie pytają nas nawet o strategie marketingowe, tylko zaczynają kupować. Może od razu nie w ogromnych ilościach, może nie statkami, ale kontenerami.

Proszę zdradzić szczegóły pojedynku z Red Bullem? Jak rynek zdominowany przez ten produkt może wyglądać za kilka lat?

Dominacja tej austriackiej marki jest coraz mniejsza. Dzieje się tak, bo pojawiły się kolejne mocne marki, jak Monster czy Rock Star. To produkty amerykańskie, więc i kapitał duży. To imperium Red Bulla nieco gaśnie, na pewno i do tego dokłada się też mój Black. Pojawiliśmy się ostatnio bardzo mocno np. w Rosji, pozycja nasza rośnie też w regionie – w Czechach, Bułgarii, na Węgrzech. Teraz zaczynamy ekspansję we Francji, a w Wielkiej Brytanii idzie nam również bardzo dobrze. Tymi rynkami zajmuje się dział eksportu mojej firmy, a ja sam osobiście doglądam rynku amerykańskiego. Zdobycie tam kilku procent udziałów to mój cel.

Mike Tyson ma w umowie tzw. opłatę stałą, a druga część to pieniądze za wyniki sprzedaży

A jak polski przedsiębiorca się tam przebija? Próg wejścia na ten rynek jest bardzo wysoki?

Każdy rynek jest mimo wszystko podobny. Nikt nie czeka na nowy produkt, wszystko jest poukładane, półki w sklepach są sprzedane. Mój sposób na zdobycie rynku USA jest standardowy. Najpierw przez prawie pół roku przez headhunterów szukałem fachowców, którzy się zajmą tym projektem. Znalazłem ludzi, którzy mają ponad 30 lat doświadczenia w branży napojowej. Znają wszystkich i ich wszyscy znają. To klucz – pierwszy zatrudniony człowiek albo pociągnie biznes do przodu, albo go spali.

A kiedy sprzedaż eksportowa staje się rentowna?

Średnio po roku eksport daje już satysfakcjonujące wyniki, ale naprawdę co rynek, to inne podejście. Wchodzimy na rynek amerykański z produktem kompletnie nieznanym. Black przecież dla nich jest produktem no name. Ale jeśli w ten projekt jest włączony Mike Tyson, to już Black staje się marką.

Bruce Willis reklamował polską wódkę, stając się współwłaścicielem producenta reklamowanego produktu. Jaka umowa łączy pana z Mike'em Tysonem?

FoodCare Ameryka to spółka, której jestem 100-proc. właścicielem, ale Mike ma wyjątkowo motywujący do działania kontrakt.

Czyli?

Tyson ma w umowie tzw. opłatę stałą, a druga część to pieniądze za wyniki sprzedaży.

Taki rodzaj kontraktu związany z poziomem sprzedaży to raczej rzadkość w branży...

Mój sposób zarządzania przedsiębiorstwem oparty jest na motywowaniu ludzi pieniędzmi, a nie kijem. To lepiej działa. Ja nie muszę teraz jeździć wszędzie z Mike'em, by dobrze promował mój produkt. On to robi sam. Dzięki takiemu podejściu przekroczył swój cel o 300 proc. To profesjonalista.

FoodCare wchodzi w kolejne segmenty produktów spożywczych...

Otwieramy się na rynek herbaty mrożonej z marką Nice Tea by Fitella. W Polsce ten rynek szacowany jest na 500 mln zł rocznie i wciąż rośnie. Ruszamy też z jogurtami.

Nie ma pan planów, by przenieść produkcję poza Polskę?

Nie. Wszystkie zakłady są tu. Co najwyżej szukam za granicą, i to głównie we Włoszech i w Niemczech, marek do przejęcia. W Europie dużo firm ogłasza upadłość, a więc liczę na okazje.

W którym segmencie?

Najbardziej interesuje mnie woda. Będziemy jej pić coraz więcej, straci więc rynek soków.

A ile ma pan wolnych środków na akwizycje?

W projekcie mam 100 mln euro, przy założeniu, że zwrot z tej inwestycji nie będzie dłuższy niż pięć lat. Pomaga mi to, że mam pełną kontrolę nad firmą i szybko mogę podejmować decyzje.

Wiesław Włodarski

jest założycielem i jedynym właścicielem FoodCare. Z majątkiem szacowanym na 259 mln zł zajął 84. miejsce na liście 500 największych przedsiębiorców „Sukcesu". W 2012 r.  FoodCare miał 652,5 mln zł przychodów. Do firmy należą marki Black, Frugo, Gellwe, Fitella, N-Gine, Blow i 4Move.

Rz: Firma taka jak FoodCare powinna być notowana na giełdzie? Czemu wciąż nie jest?

Wiesław Włodarski:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację