To se ne vrati – chciałoby się rzec... Darmowe konta, wypłaty z bankomatów bez prowizji czy zwroty za transakcję. Ja wiem, że nie wszyscy mają dostęp do tych usług, ale za chwilę pewnie stanie się to pieśnią przeszłości.
Opłata ostrożnościowa – jak to ładnie brzmi. A tłumaczenie, dlaczego musi być wprowadzona, jest jeszcze ładniejsze. Wielka jest bowiem dziś potrzeba stworzenia w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym funduszu stabilizacyjnego, aby na ratowanie jakiegokolwiek banku w Polsce nigdy nie poszły pieniądze podatników. Tymczasem polskie banki współczynniki wypłacalności mają na rekordowych poziomach około 14 proc. Ale skoro politycy widzą potrzebę leczenia zdrowego – to co zrobić. Oni zawsze mają rację.
Banki już dziś wpłacają do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego około 2–2,4 miliarda złotych rocznie. Nowa opłata ostrożnościowa to może być wydatek rzędu 1,7 miliarda złotych. A to jeszcze nie koniec. Ministerstwo Finansów pracuje nad ustawą o uporządkowanej likwidacji banków. Roczna opłata będzie na podobnym poziomie.
Do ponad 2 miliardów płaconych obecnie dojdzie prawie 3,5 miliarda złotych. Skokowo zmniejszona od przyszłego roku opłata interchange sprawi, że bankom ubędzie miliard rocznie. Jeśli to wszystko do siebie dodamy, wyjdzie nam około 7 miliardów złotych. Nie ma siły – banki muszą gdzieś znaleźć te pieniądze. Chociaż politycy zapewne żyją w błogim przeświadczeniu, że one po prostu wyjmą tę gotówkę z własnych skarbców i wpłacą ją na państwowe rachunki w NBP.
Za chwilę bankowcy wprowadzą nam znaczną podwyżkę opłat