A patrząc dalej na Wschód – otoczenie polityczne, mimo wybuchających co jakiś czas bomb, jak np. pseudoreforma OFE, jest raczej stabilne, a gospodarka w porównaniu z rosyjską czy ukraińską mało skorumpowana, co również pomaga trzymać koszty w ryzach. Jest oczywiście wiele sfer, gdzie prowadzenie biznesu w Polsce okazuje się droższe niż w bardziej rozwiniętych krajach, ale to temat na zupełnie inny tekst.

Wracając do taniochy – lubią ją nie tylko firmy, ale i konsumenci. Polacy są wielbicielami promocji, upustów, rabatów, specjalnych ofert, świątecznych obniżek. Niskich cen. To właśnie cena długo była jeśli nie jedynym, to najważniejszym kryterium wyboru produktu przez przeciętnego Kowalskiego. Zauważyły to sieci handlowe, dlatego jak grzyby po deszczu zaczęły w marketach pojawiać się tzw. marki własne – oferujące produkty znacznie tańsze, ale też gorszej jakości od markowych odpowiedników. I sieci zarobiły na nich krocie.

W ostatnim czasie mentalność polskiego konsumenta się jednak zmienia. Z opublikowanych kilka miesięcy temu badań firmy Nielsen wynika, że aż dla 80 proc. klientów głównym kryterium wyboru towaru w sklepie stała się jego jakość. To większy odsetek niż średnia w Europie! Kompletne zaskoczenie? Nie dla firm handlowych, które zauważyły zmieniające się trendy już jakiś czas temu i dobrze się do nich dostosowały, systematycznie podnosząc jakość oferowanych pod markami własnymi produktów. I nadal dobrze na nich zarabiają. Chapeau bas!

Do pełni szczęścia brakuje tylko tego, żeby na współpracy z wielkimi sieciami dobrze zarabiało więcej polskich małych i średnich firm.