Rz: Gdzie zastały pana wybory w czerwcu 1989 r.?
Stanisław Gomułka:
W czerwcu, ale już po wyborach, byłem jako wykładowca London School of Economics i były dysydent z kilkudniową wizytą w Polsce zorganizowaną przez Fundację Stefana Batorego w Oxfordzie. Głównymi rozmówcami byli Bronisław Geremek, Witold Trzeciakowski oraz całe kierownictwo Ministerstwa Finansów. W rozmowach uczestniczyła także trójka Amerykanów: George Soros, Jeff Sachs oraz David Lipton, późniejszy wiceminister finansów USA, a obecnie wiceszef Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Jakie nadzieje – a może obawy – wywołały u pana wyniki wyborów?
To był czas ogromnej niepewności. PZPR chciała rządzić krajem przy wsparciu „Solidarności", ale nie wiedziała, jaką część władzy oddać. „Solidarność" obawiała się reakcji tzw. resortów siłowych, więc nie myślała jeszcze o tworzeniu rządu, w którym byłaby główną siłą polityczną. W sytuacji narastającego kryzysu gospodarczego nie chciała wchodzić do rządu zdominowanego przez PZPR w obawie, że będzie to pomoc dla PZPR, z ryzykiem utraty własnej wiarygodności. Rząd myślał o przyspieszeniu reform, ale nie miał jasnego ich planu.