Innym bardzo istotnym elementem działalności agencji może być nie tyle fizyczny import gazu (to może pozostać w gestii importerów narodowych i transnarodowych), ile ustalanie jego cen i warunków. Gaz w przeciwieństwie do ropy naftowej nie jest notowany na giełdach, stąd łatwość, z jaką Gazprom i inni rosyjscy dostawcy mogą dyktować różne ceny różnym odbiorcom.
Dał przykład Euratom
Skoro Euratom dokonuje poprzez ESA (Euratom Supply Agency) zbiorowych zakupów paliwa jądrowego dla krajów Unii korzystających z energii atomowej, nie widać uzasadnienia, dlaczego nie można by stopniowo dokonywać podobnych zakupów innych surowców energetycznych. Oprócz jednej instytucji zajmującej się importem gazu równolegle powinna powstać instytucja zajmująca się importem ropy naftowej. Tu uzależnienie od dostaw z Rosji nie jest mniejsze.
Ważnym argumentem przemawiającym za agencjami zakupowymi jest możliwość obniżenia cen importu surowców energetycznych. Konsekwencją tego byłoby podniesienie konkurencyjności gospodarek krajów członkowskich, niezbędnej do przyśpieszenia wychodzenia z kryzysu ostatnich pięciu lat.
Inne działania przedstawione przez premiera nie powinny budzić większych kontrowersji, szczególnie że część ?z nich jest już realizowana. Mam tu na myśli integrację systemów przesyłowych gazu i ropy w skali całej UE i rozbudowę łączników transgranicznych umożliwiających przepływ nośników energii w obie strony.
Sama decyzja o powołaniu agencji zakupowej będzie miała pozytywny wpływ na obniżenie ceny nośników energii importowanych przez kraje członkowskie, mimo że jej budowa może (ale nie musi) zabrać kilka lub kilkanaście miesięcy. Ubocznym efektem będzie spadek wartości rynkowej rosyjskich koncernów gazowych i naftowych. To pogłębi ich trudności w pozyskaniu zewnętrznego finansowania wielu ambitnych projektów inwestycyjnych, w tym „przesterowania" eksportu gazu i ropy z Europy na Azję Wschodnią.
W tym kontekście dziwny jest opór przed dalszą integracją systemów energetycznych w UE ze strony takich krajów, jak Bułgaria, Węgry, a ostatnio Austria. Czyżby ich politycy uwierzyli w stabilność statusu „preferowanego" odbiorcy rosyjskiego gazu i ropy? Ostatnia nagła podwyżka cen gazu dla Ukrainy tę pewność podważa.