Itaka w tym roku obchodzi 25-lecie działalności. Początek to prywatyzacja WuPeTu...
Piotr Henicz: Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Turystycznego. Takich firm było w PRL kilkanaście – po jednym w każdym mieście wojewódzkim. Tę z Opola kupił w 1989 roku Mariusz Jańczuk z Leszkiem Szagdajem, wtedy koledzy ze studiów, a dzisiaj prezesi i wspólnicy w Itace.
Początki firmy były mało turystyczne.
Jeździło się wtedy na Zachód po samochody. Klienci, zapisując się na wycieczkę, deklarowali, ile mają pieniędzy i jakiej marki samochód chcieliby kupić. Autokarem jechało 40, 50 osób z gotówką w kieszeniach, a pilot wycieczki z listą zamówionych aut. Tak przyjeżdżali na największą giełdę samochodową w Europie pod Utrechtem w Holandii. Rola pilota sprowadzała się do tego, żeby pomóc wyszukać klientowi wymarzone auto i załatwić formalności. Wycieczka była udana, kiedy do Polski wracał pusty autokar z kierowcami i pilotem, a za nim sznur nowo kupionych aut. Wszyscy się trzymali razem, bo większość „turystów" była pierwszy raz za granicą. Były też organizowane wyjazdy handlowe do Istambułu, Berlina, Wiednia. To był początek wolnego rynku i swobody w wyjazdach za granicę, nareszcie każdy mógł dostać paszport.
W zeszłym roku Itaka pobiła rekord – 500 tysięcy klientów. Od jakiej liczby zaczynaliście?