Opinia Bartosza Marczuka o prorodzinnej propozycji rządu

Zgłoszona przez rząd podatkowa propozycja dla rodzin to ukłon w ich stronę. Premiuje aktywnych. Wreszcie jest coś dla młodych.

Publikacja: 19.09.2014 08:13

Kiełbasa wyborcza czy racjonalny wybór przywracający uldze PIT na dzieci mniej iluzoryczny niż dotychczas charakter? Socjalny wybryk czy decyzja podjęta po analizie systemu podatkowego, nieprzyjaznego rodzinom z dziećmi? Te dwie skrajne opinie dominują w dyskusji na temat obietnic złożonych w Sejmie przez Donalda Tuska, który zapowiedział podniesienie od przyszłego roku ulgi w PIT dla osób wielodzietnych oraz zwrot podatku (do wysokości zapłaconych składek ZUS i NFZ) tym, którzy mają zbyt niski dochód, by odliczyć całą ulgę.

A może lepiej nie traktować tego na zasadzie alternatywy. Może trzeba wierzyć, że premier kierował się zarówno słupkami wyborczymi, jak i oglądem rzeczywistości. A ta każe popierać to, co chce wprowadzić rząd.

Paternalizm ?kontra zaufanie

Propozycja rządu godna jest uwagi już z samej tylko racji filozofii wspierania rodzin. Otóż urzędnicy nie mówią rodzinom paternalistycznie: najpierw zabierzemy wam podatki, by później – według uznania – wypłacić zasiłki czy zapomogi. Rząd deklaruje, że to rodzice wiedzą najlepiej, co jest dobre dla ich dzieci. Co do zasady tak po prostu jest. Urzędnicy wydają pieniądze w najgorszy z możliwych sposobów. Nie doceniają wagi wydawanych kwot ani nie tego, co nabywają. Najbardziej racjonalnie – jak dowodzi Milton Friedman – robią to ci, którzy je zarobili, a kupują towary lub usługi dla siebie. Znają trud zarabiania, nie chcą przepłacać za zakupy.

Liczy się tu także sfera symboliczna. Rząd, zostawiając pieniądze w kieszeniach obywateli, daje im sygnał zaufania: nie jesteśmy od kontrolowania waszych zarobków. Taka polityka na rzecz rodzin wyczerpuje trzy wartości, które – zdaniem wielu ekspertów, m.in. autorów raportu o wsparciu rodzin Fundacji Republikańskiej – powinny jej przyświecać. A są to powszechność, progresywność, neutralność.

Pierwszy atrybut jest warunkowany przekonaniem, że polityka na rzecz rodzin powinna być oddzielona od pomocy społecznej. Świadczenia mają być adresowane do wszystkich rodziców, a nie tylko tych, którym wiedzie się najgorzej. Polityka ta nie ma zapobiegać ubóstwu (to zadanie służb socjalnych), ale rekompensować rodzicom, choćby częściowo, koszty wychowania potomstwa. Progresywność to nic innego jak zwiększanie wsparcia w zależności od liczby dzieci. Wreszcie neutralność wynika z przeświadczenia, że rząd powinien zostawiać ludziom wolność wyboru modelu wychowywania potomstwa. Większa ulga w PIT dla rodzin spełnia wszystkie te kryteria.

Podatkiem w pracę

Kolejnym argumentem za jej wprowadzeniem jest wysokie, jak na poziom naszego rozwoju, opodatkowanie pracy. A już zwłaszcza niskich dochodów z etatu. Państwo zabiera nam ok. 40 proc. pensji i jak na kraje OECD jesteśmy tu „średniakami". Tyle że państwa zrzeszone w tej organizacji należą do najlepiej rozwiniętych na świecie, a ci, którzy gonią peleton, powinni dużo inwestować, zachęcając obywateli do pracy, a nie zniechęcać ich nadmiernymi podatkami. Nasze państwo jest skrajnie fiskalne – kwota wolna od podatku 3 tys. zł oznacza, że opodatkowuje się nawet dochód niezbędny do przeżycia. Minimum egzystencji, czyli wpływy pozwalające na zaspokojenie podstawowych potrzeb biologicznych, to ok. 6 tys. zł rocznie.

Wprowadzenie realnych ulg w PIT będzie dotyczyć głównie osób niewiele zarabiających. Według wyliczeń ekspertów Fundacji CenEA sporządzonych na zamówienie prezydenta Bronisława Komorowskiego, z ulg w PIT nie korzysta w pełni lub w ogóle 30 proc. rodzin, a wśród wychowujących troje lub więcej dzieci 70 proc. A zatem propozycja rządu właśnie im przyniesie największe wsparcie.

Antyrodzinny system

Kolejnym argumentem za wprowadzeniem rządowych zmian jest antyrodzinny sposób obciążania pensji. W Polsce – trapionej kryzysem demograficznym – różnica w opodatkowaniu i oskładkowaniu wynagrodzenia singla i rodziny wynosi tylko 5,8 pkt proc. U nas osobie samotnej państwo zabiera ponad 35 proc. dochodu, a rodzinie 29,6 proc. Średnia dla krajów OECD jest niemal dwukrotnie wyższa i wynosi 9,6 pkt. proc.

Największe preferencje – przekraczające 20 pkt proc. – obowiązują w Luksemburgu i Czechach. U naszego południowego sąsiada singiel musi oddać państwu 42,4 proc. pensji, a rodzina wychowująca dwoje dzieci, w której pracuje jedna osoba, zaledwie 20,7. Spore, ponad 15-proc. ulgi z tytułu posiadania potomstwa wprowadziły też Niemcy i Węgry.

Ważne jest też to, że propozycja ministra finansów Mateusza Szczurka będzie zachęcać do legalnej pracy. To te osoby, które opłacają składki do ZUS i NFZ, będą mogły w pełni korzystać z ulgi.

Często w tym momencie pada argument, że preferencje podatkowe nic nie dadzą, bo zmiany kulturowe są już tak zaawansowane, iż pieniądze są bez znaczenia. Tak nie jest. Polacy deklarują  chęć posiadania większej liczby potomstwa, a jak dowodzą badania (ostatnio Diagnoza Społeczna 2013) głównym powodem nierealizowania tych planów jest lęk o własną sytuację ekonomiczną.

Nędza ma oblicze dziecka

Bieda młodych – to kolejny argument za wprowadzeniem zmian w PIT. W Polsce na ubóstwo najbardziej narażone są młode rodziny, zwłaszcza te, które wychowują dzieci. Klika danych. Aż 35 proc. dzieci w wieku 0–17 lat korzysta z pomocy państwa. Na biedę narażone są szczególnie rodziny wielodzietne. Ich udział wśród wszystkich beneficjentów zasiłków rodzinnych dla ubogich wynosi nie 10 proc. (tyle ile ich jest), ale 23 proc. Zasiłki otrzymuje też ogromna rzesza wielodzietnych, jest ich 75 proc. Mimo takich danych polityka społeczna prowadzona w Polsce nie docenia problemu ubóstwa rodzin. Wydajemy na ich rzecz ok. 1,8 proc. PKB, tj. 30 mld zł rocznie. A tylko na emerytury i renty – 210 mld zł rocznie. Od 2003 r. nie zmieniła się właściwie (poza zasiłkiem) wysokość świadczeń rodzinnych.

W co gra Tusk

Chciałbym wierzyć, że to głównie przytoczone argumenty merytoryczne zaważyły o decyzjach byłego już premiera. Wiem jednak, że tak nie jest. Tusk kalkulował swoje ruchy w dużej mierze w oparciu o sondaże i reakcje wyborców. Jednak w tym przypadku motywacja szefa rządu nie jest tak istotna. Skoro powstanie z tego Dobra Sprawa – warto przymknąć oczy na populizm.

Kiełbasa wyborcza czy racjonalny wybór przywracający uldze PIT na dzieci mniej iluzoryczny niż dotychczas charakter? Socjalny wybryk czy decyzja podjęta po analizie systemu podatkowego, nieprzyjaznego rodzinom z dziećmi? Te dwie skrajne opinie dominują w dyskusji na temat obietnic złożonych w Sejmie przez Donalda Tuska, który zapowiedział podniesienie od przyszłego roku ulgi w PIT dla osób wielodzietnych oraz zwrot podatku (do wysokości zapłaconych składek ZUS i NFZ) tym, którzy mają zbyt niski dochód, by odliczyć całą ulgę.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację