Mocno nagłośniona w mediach historia wykrycia przez audytora nieprawidłowości w sposobie naliczania przychodów i kosztów brytyjskiej sieci handlowej Tesco, co w efekcie zawyżyło zyski o 250 mln funtów, to doskonały przykład na to, że kreatywność zarządów firm nie skończyła się wraz ze skandalem Enronu.
Zarządy firm są pod presją inwestorów i chcą dostarczać im jak najlepsze wyniki. Trwa więc ich pompowanie. Raz jest to robione w sposób zgodny z Międzynarodowymi Standardami Rachunkowości, a raz nie. Katalog trików opisała ?w wydanym kilka lat temu raporcie agencja ratingowa Fitch. Jedne daje się stosować w handlu, inne w budownictwie, a jeszcze inne np. w wielkich firmach związanych ?z sektorem energetycznym.
To, że sprawa rasowania wyników w Tesco wypłynęła trzy tygodnie po objęciu stanowiska przez nowego prezesa, nie zdziwiło mnie. Profesjonalista, gdy obejmuje stanowisko, zaczyna od szukania trupów w szafie, by oczyścić przedpole i uniknąć przykrych niespodzianek w przyszłości. Na dodatek pozwala w pierwszych miesiącach zarządzania firmą zmniejszyć presję inwestorów na wyniki. Oni na ogół rozumieją, że posprzątanie po poprzedniku zajmuje trochę czasu.
To pierwsza darmowa lekcja z ostatniego tygodnia. Drugą dostaliśmy zza Atlantyku ?i – w odróżnieniu od lekcji brytyjskiej – jest to uczenie się na błędach innych.
Jak poinformował „Barrons", szefowie Apple między ?5 a 22 września sprzedawali akcje spółki. Pierwsza data przypada na okres gorących spekulacji, co 9 września firma zaprezentuje rynkowi i inwestorom. Druga to dzień ogłoszenia wyników weekendowej sprzedaży nowych iPhone'ów.