Trzeba więc wywołać pozytywne emocje lub uderzyć w czuły punkt. W przypadku sporej grupy Polaków, którzy nadal są na tzw. dorobku i pamiętają posuchę w okresie PRL, takim czułym punktem jest prestiż płynący z posiadania rzeczy luksusowych. A że nie stać ich na naprawdę drogie produkty, rekompensują sobie ich brak drobnymi przyjemnościami. Jedną z nich jest biżuteria.
Nasze aspiracje świetnie wyczuwa np. firma jubilerska Apart, która do promocji swojej marki zatrudniła znaną modelkę Anję Rubik, jedną z niewielu naszych rodaczek, która zrobiła międzynarodową karierę. Jednocześnie sponsoruje telewizyjne programy z udziałem celebrytów czy lokuje swoje produkty w serialach. Oglądają je masy, które wiele by dały, aby być jak ich ulubiona piosenkarka czy aktorka obdarowana markowym wisiorkiem czy bransoletką. Nie dziwi więc, że głodni życia na wyższym poziomie odwiedzamy sklepy z błyskotkami. W efekcie najsilniejsi gracze rosną w siłę, a w Polsce inwestują kolejne fimy jubilerskie. Wraz z umacnianiem się ścisłej czołówki branży gorzej mają się natomiast małe niezależne sklepiki.
Jednak, jak mówi przysłowie, nie wszystko złoto, co się świeci. Wprawdzie popyt na produkty najdroższe, jak pierścionki czy naszyjniki ze złota, szybko rośnie, ale to wciąż nisza. Nadal najchętniej kupujemy tańsze srebro czy biżuterię z cyrkoniami zamiast brylantów. Nie brakuje również chętnych na akcesoria ozdobne sprzedawane w sieciówkach odzieżowych za niewielkie pieniądze. Klientom nie przeszkadza, że są nietrwałe. Zawsze przecież można kupić coś nowego. Nie bez powodu Marilyn Monroe śpiewała, że diamenty to najlepszy przyjaciel kobiety. To nic, że nie zawsze są prawdziwe.