W większości niemieckich restauracji w niedzielne południe, i to nie tylko w okresie bardzo celebrowanego w tym kraju adwentu, trudno znaleźć wolny stolik. Pierwszy rzut oka pozwala zauważyć, że wśród gości stosunkowo niemałą grupę stanowią osoby w zaawansowanym wieku. Nie jest tajemnicą, że bardzo często to one właśnie „sponsorują" niedzielne wyjście swoim dzieciom i wnukom. Niemieckim emerytom w dalszym ciągu całkiem dobrze się powodzi. Jedynie co szósty przyznaje, że nie stać go, aby przynajmniej raz w roku wyjechać na tygodniowy urlop. W przedziale wiekowym 18–64 na taki „luksus" nie może sobie pozwolić co czwarty Niemiec, a jedna na 18 osób nie jest w stanie uregulować w terminie opłat związanych z utrzymaniem mieszkania. Podobny problem dotyczy jedynie jednego spośród 77 emerytów!
Emerytury w kampanii
Nie może więc dziwić, że przyszłość świadczeń jest przedmiotem ożywionego zainteresowania szerokich kręgów niemieckiego społeczeństwa. Co więcej, wiele wskazuje na to, że zagadnienie stanie się jednym z głównych tematów rozpoczynającej się kampanii wyborczej poprzedzającej, przewidziane na wrzesień przyszłego roku, wybory parlamentarne. Jasno wynika to chociażby z wypowiedzi szefa socjaldemokracji Sigmara Gabriela. Decyzję o swoim ewentualnym kandydowaniu na urząd kanclerski zamierza podjąć on dopiero w przyszłym roku, jednak już teraz gotów jest włączyć się w batalię o zagwarantowanie w przyszłości minimalnego poziomu świadczenia emerytalnego. Będzie to jego zdaniem konieczne, o ile koalicyjna CDU nie wyrazi wcześniej zgody na rozwiązanie, jakie w tej kwestii forsuje jego partyjna koleżanka Andrea Nahles, która od początku funkcjonowania koalicyjnego rządu Angeli Merkel kieruje resortem pracy.
Z jednej strony może ona być zadowolona. Dawno już bowiem niemiecki rynek pracy nie był w tak dobrej kondycji. Czwarty rok z rzędu zatrudnienie wzrasta, a bezrobocie wykazuje tendencję spadkową, osiągając w kończącym się roku poziom jedynie 6 proc. Słuszne obawy pani minister budzi jednak przyszłość dzisiejszych pracowników, czyli poziom przyszłych emerytur. Dziś bowiem w wieku aktywności zawodowej są liczne roczniki wyżu demograficznego lat 1955–1969 i to w znacznej mierze ich składki pozwalają na wypłaty hojnych emerytur. W najbliższych jednak latach sytuacja demograficzna ulegnie zasadniczej zmianie. W konsekwencji dla zachowania tempa wzrostu gospodarczego niezbędne okaże się zatrudnienie, i to na skalę niespotykaną dotąd nawet w Niemczech, napływających tu dziś cudzoziemców.
Wydłużanie aktywności zawodowej
To jednak dopiero za parę lat. Mając zaś na uwadze przyszłość osób dziś aktywnych zawodowo, minister Nahles przedstawiła plan sprowadzający się do ustalenia dwóch nieprzekraczalnych poziomów. Chce ona, aby do 2030 roku emerytura nie była niższa niż 43 proc. przeciętnego uposażenia oraz aby składka na to świadczenie nie przekraczała 22 proc. Szacuje się bowiem, iż bez interwencji państwa ta ostatnia w 2045 roku może nawet przekroczyć 23 proc., a przeciętna emerytura wynosić będzie 41,6 proc. średniej pensji, jaką w tym roku otrzymywać będzie w Niemczech pracownik najemny.
Jak te wielkości mają się do rzeczywistości niemieckiej Anno Domini 2016? Dziś składka emerytalna kształtuje się na poziomie 18,7 proc., a przeciętna emerytura to 47,5 proc. uposażenia, jakie w bieżącym roku otrzymuje statystyczny Niemiec. Tak naprawdę w połowie bieżącego roku średnia emerytura w zachodniej części kraju wynosiła 1370 euro, a na terenach dawnej NRD była niższa o 81 euro.