Sklepy odzieżowe mają swój udział w tym, że zaczęliśmy kupować nowe ubrania. Wyprzedaże, może nadal jeszcze nie są z takim rozmachem jak w większości krajów zachodnich, kuszą prawdziwymi, a nie pozornymi obniżkami cen. Widać także, że powoli kończy się run na sklepy sprzedające odzież używaną. No bo skoro można kupić coś nowego za te same pieniądze co w szmateksie, to opcja nowości w dodatku z możliwością wymiany bądź zwrotu pieniędzy zdecydowanie wygrywa.

Dzięki popytowi spokojnie może się rozwijać także przemysł odzieżowy, mamy przecież świetnych stylistów. Firmy z branży nie są już tylko szwalniami produkującymi ubrania dla znanych marek, ale szyją pod marką własną ciuchy dobrej jakości, z coraz lepszych materiałów. I bez problemu wchodzą na trudne, dojrzałe rynki. Lata „przeszywania" odzieży pod obcą marką też nie są stracone, bo wiele szwalni nauczyło się tam jakości i staranności, co teraz procentuje.

Fakt, że w ubiegłym roku na rynek weszło aż osiem nowych marek odzieżowych, także mówi sam za siebie. To znaczy, że w naszym kraju można robić biznes, chociaż nadal się zdarza, że kolekcje tych samych marek w Polsce i w krajach zachodnich tam są bogatsze i bardziej interesujące. To zapewne także szybko się zmieni, bo skoro obok w sklepie z polskimi projektami można znaleźć bardziej atrakcyjne kolekcje, to i importerzy będą musieli się podciągnąć. Fakt, niektórzy z nich wycofują się z Polski, ale jest to zazwyczaj wynikiem ich globalnych problemów bądź nietrafionej oferty w czasach bardzo ostrej konkurencji. Nie przypadkiem do Marksa & Spencera chodziliśmy raczej po herbatę niż po superciuchy.

Bodziec do rozwoju dały także sklepy internetowe, traktujące konsumentów z pełnym poszanowaniem ich praw. Bo przecież warto jest się rozwijać na rynku, który rośnie i będzie rósł w przyszłości. W Europie takich krajów jest już naprawdę niewiele.