Co prawda nie za bardzo wiadomo, jaka to miałaby być marka, z czego miałaby się wywodzić, w Polsce po prostu nie mamy blisko stuletniej Skody. Nawet w okresie względnie dynamicznego rozwoju tego sektora PRL-owskie pojazdy sprzedawane były pod najróżniejszymi nazwami, brandami i logo. Na przykład na niektórych rynkach zachodnich tzw. duże fiaty były sprzedawane z dumnym logo Poloneza. W takim chaosie nie było szans na stworzenie jakiejkolwiek mocniejszej marki.

Ale to już przeszłość, coraz bardziej zamierzchła. Mimo braku polskiej Skody nasz sektor motoryzacyjny ma się świetnie. Stał się lokomotywą gospodarki i główną gałęzią eksportu. Oczywiście, po drodze przegraliśmy z sąsiednimi krajami kilka istotnych inwestycji, lepiej, gdyby znalazły się u nas, ale na szczęście nie wylądowaliśmy z tego powodu na motoryzacyjnych peryferiach. Nie należy lekceważyć znaczenia fabryk samochodów, ale siłą naszej motoryzacji jest przede wszystkim siła dostawców komponentów do finalnej produkcji. To przede wszystkim tam istotną rolę odgrywa rodzimy kapitał.

Ważna jest jednak przyszła ewolucja tego sektora. Dobrze, żeby w naszej branży moto na szeroką skalę wydarzyło się to, czego jesteśmy świadkami w produkcji AGD. Jeszcze kilkanaście lat temu polskie zakłady były w zasadzie montowniami sprzętu zachodnich koncernów. Teraz jest coraz więcej rozwiązań wymyślonych tu, na miejscu. Branża z odtwórczej staje branżą kreatywną, gdzie coraz większą rolę odgrywają rodzime centra badań i rozwoju. To proces powolny, ale już mocno widoczny. Warto, żeby na dużą skalę dotyczył on również sektora motoryzacyjnego, w którym – jak wszystko na to wskazuje – pojawi się mnóstwo technologicznych nowości.