Jeremi Mordasewicz: Emerytury sprawiedliwe

System powinien być zrównoważony, powszechny, sprawiedliwy, ze świadczeniami na akceptowanym poziomie, nie może jednak hamować wzrostu gospodarczego.

Aktualizacja: 08.03.2017 19:39 Publikacja: 08.03.2017 19:25

Jeremi Mordasewicz

Jeremi Mordasewicz

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Obecnie kwestią kluczową, a jednocześnie najbardziej drażliwą, jest wiek emerytalny. Czy jesteśmy w stanie pogodzić społeczne oczekiwania i rekomendacje ekspertów, czyli emocje i rozum?

Eksperci biją na alarm. Rezygnacja ze stopniowego podwyższania wieku emerytalnego mimo wydłużania się życia będzie miała tragiczne konsekwencje: zmniejszy się liczba osób pracujących, wzrośnie grono osób biernych zawodowo, większe będą wydatki na emerytury, spadną nakłady na inwestycje modernizujące gospodarki. Nastąpi więc wyhamowanie wzrostu produkcji, a w konsekwencji wzrostu wynagrodzeń i emerytur. Będziemy wolniej się rozwijać, podnosić poziom życia i zmniejszać dystans do zamożnych państw europejskich. To spowoduje nasilenie emigracji i jeszcze pogorszy proporcje pomiędzy pracującymi a biernymi zawodowo. Rządowa „Strategia na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" ostrzega przed takim scenariuszem, a mimo to rząd obniżył wiek emerytalny.

Skąd to poparcie

Większość Polaków – w przeciwieństwie do ekspertów – cieszy się z tego kroku. Ludzie obawiają się, że w okresie przedemerytalnym nie będą mieli siły pracować lub nie znajdą satysfakcjonującej pracy. Wolą wcześniejszą, choćby niższą emeryturę, licząc, że będą mogli dorabiać. Nie zdają sobie jednak sprawy, że średnio przez połowę okresu emerytalnego nie będą mieli siły dorabiać. Nie biorą pod uwagę, że pod koniec życia wiele osób staje się niesamodzielna i wymaga płatnej opieki.

Politycy poprzedniej koalicji rządowej zrobili słusznie, ograniczając przywileje emerytalne i podwyższając wiek emerytalny, ale nie przeprowadzili dostatecznie szerokiej akcji wyjaśniającej ten krok i nie podjęli dostatecznie intensywnych działań na rzecz aktywizacji zawodowej osób w wieku przedemerytalnym. Politycy PiS w kampanii wyborczej cynicznie kupowali poparcie, twierdząc, że kiedy zostaną wybrani, znajdą pieniądze na wszystko: wcześniejsze emerytury, poprawę opieki zdrowotnej, zasiłki na dzieci, podwyższenie kwoty wolnej od podatku, budowę mieszkań. Argumentowano, że obniżając wiek emerytalny, poszerzają wolność obywateli, pozostawiając im decyzję o kontynuowaniu lub zaprzestaniu pracy. Jeżeli potraktować to poważnie, to w celu dalszego poszerzenia wolności należałoby jeszcze bardziej obniżyć wiek emerytalny lub znieść obowiązek ubezpieczenia emerytalnego.

Obietnice wyborcze PiS utwierdziły znaczną część Polaków w przekonaniu, że obniżenie wieku emerytalnego nie ma negatywnych konsekwencji. Część uwierzyła nawet, że możemy to zrobić i jednocześnie podwyższyć emerytury, mimo systematycznego wydłużania się życia i wzrostu deficytu funduszu emerytalnego.

Pracuje tylko połowa

Tymczasem w Polsce pracuje zaledwie 52 proc. dorosłych! Wśród 38 mln obywateli mamy 31 mln osób dorosłych, z których aktywnych zawodowo jest 16 mln. Przy takich proporcjach nie możemy liczyć na szybki rozwój i wzrost dobrobytu, w tym godne emerytury. Podstawową, choć nie jedyną, przyczyną jest niski ustawowy wiek emerytalny, niepodwyższany przez 80 lat, choć w tym czasie długość życia wzrosła o ponad 15 lat. Teoretycznie możemy pracować po przekroczeniu wieku emerytalnego i część osób deklaruje taką chęć, ale w praktyce 9 na 10 osób kończy pracę natychmiast po uzyskaniu prawa do emerytury. Dlatego ustawowy wiek emerytalny ma znaczenie, wbrew temu, co głoszą rządzący politycy.

Ustawowy wiek emerytalny mężczyzn w Polsce jest zbliżony do średniej europejskiej, natomiast ustawowy wiek emerytalny kobiet należy do najniższych w Europie. Tymczasem państwa europejskie nie tylko podwyższają wiek emerytalny, ale i zrównują go w przypadku kobiet i mężczyzn. W przeciwnym razie musiałyby albo zmniejszyć emerytury, albo obciążyć osoby pracujące wyższymi podatkami. O ile w przypadku mężczyzn, biorąc pod uwagę aktualną długość życia, w tym życia w zdrowiu, można powstrzymać na jakiś czas podwyższanie wieku emerytalnego, o tyle wiek emerytalny kobiet powinien stopniowo rosnąć do 65 lat, aby w ciągu 10 lat zrównać się z wiekiem emerytalnym mężczyzn. Należy też poprawiać jakość ochrony zdrowia i rozwijać instytucje opieki nad dziećmi i osobami niepełnosprawnymi, aby ułatwić szczególnie kobietom godzenie obowiązków zawodowych i rodzinnych oraz rozwijać kształcenie dorosłych. Zmniejszenie dopłat do świadczeń emerytalnych, w wyniku wydłużenia aktywności zawodowej, pozwoli sfinansować takie działania.

Pracownikom o długim stażu, np. 40-letnim, powinno przysługiwać prawo do wcześniejszego, np. o 3 lata, przejścia na emeryturę. Beneficjentami byłyby osoby, które wcześnie zakończyły edukację i rozpoczęły pracę, najczęściej fizyczną. Zdolność do pracy fizycznej wyczerpuje się zazwyczaj wcześniej, a osoby z wyższym wykształceniem rozpoczynają pracę później, ale zazwyczaj mogą ją kontynuować dłużej i dłużej zazwyczaj żyją.

Jak być powinno

Jeżeli system emerytalny ma być sprawiedliwy, to wysokość wszystkich emerytur powinna być ściśle uzależniona od wielkości zgromadzonych składek i oczekiwanego czasu pobierania emerytury. Obecnie ta zasada dotyczy większości ubezpieczonych, ale nie wszystkich.

Związki zawodowe przekonują, że dla zrównoważenia systemu emerytalnego i dla zapewnienia „godnych" emerytur wystarczy zwiększyć dzietność, wyeliminować „śmieciowe umowy o pracę", przyspieszyć wzrost płac, podwyższyć składki od osób samozatrudnionych, a podnoszenia wieku emerytalnego można uniknąć. Wzrost płac jest uzależniony od wzrostu produkcji, a ta zależy od liczby pracujących i wielkości inwestycji w nowe technologie. Więcej emerytów to większe wydatki na emerytury, a mniejsze na inwestycje. Zwiększenie dzietności, o ile rzeczywiście nastąpi, przyniesie korzyści dopiero za 20–30 lat. Ograniczenie nierejestrowanego zatrudnienia czy likwidacja emerytalnych przywilejów są potrzebne, zwiększyłyby wpływy i zmniejszyły wydatki funduszu emerytalnego, ale nawet jeżeli uda się je zrealizować, nie zrównoważą efektów wydłużania życia.

Stopniowe podwyższanie wieku emerytalnego w miarę wydłużania się życia jest niezbędne. W przeciwnym razie skazujemy się na bardzo niskie – bo długo pobierane – emerytury i spowolnienie wzrostu gospodarczego, ze względu na malejący udział osób pracujących i zwiększenie udziału emerytów, czyli osób biernych zawodowo.

Jeremi Mordasewicz, członek Rady Dialogu Społecznego i Rady Nadzorczej ZUS, ekspert Konfederacji Lewiatan zajmujący się wpływem systemu emerytalnego na gospodarkę od 1994 roku.

Obecnie kwestią kluczową, a jednocześnie najbardziej drażliwą, jest wiek emerytalny. Czy jesteśmy w stanie pogodzić społeczne oczekiwania i rekomendacje ekspertów, czyli emocje i rozum?

Eksperci biją na alarm. Rezygnacja ze stopniowego podwyższania wieku emerytalnego mimo wydłużania się życia będzie miała tragiczne konsekwencje: zmniejszy się liczba osób pracujących, wzrośnie grono osób biernych zawodowo, większe będą wydatki na emerytury, spadną nakłady na inwestycje modernizujące gospodarki. Nastąpi więc wyhamowanie wzrostu produkcji, a w konsekwencji wzrostu wynagrodzeń i emerytur. Będziemy wolniej się rozwijać, podnosić poziom życia i zmniejszać dystans do zamożnych państw europejskich. To spowoduje nasilenie emigracji i jeszcze pogorszy proporcje pomiędzy pracującymi a biernymi zawodowo. Rządowa „Strategia na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" ostrzega przed takim scenariuszem, a mimo to rząd obniżył wiek emerytalny.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił