Np. Francuzi po roku 2040 chcą zakazać rejestracji aut z silnikami spalinowymi. Volvo i francuskie firmy motoryzacyjne zapowiadają, że w okolicach połowy przyszłej dekady ich fabryki będą opuszczać jedynie samochody z napędem elektrycznym bądź alternatywnym, na przykład hybrydowym.
Kolejne europejskie miasta myślą o tym, by wjazd do ich centrów był dopuszczalny jedynie dla pojazdów nieemitujących spalin. Na pewno mamy do czynienia z początkiem największej rewolucji związanej z mobilnością od czasów rozpowszechnienia się silnika spalinowego. Słychać tu zresztą chichot historii, bowiem na początku XX w. oba rodzaje napędów rozwijały się nieomal równolegle, tyle że ostatecznie napęd elektryczny przegrał. A przecież pierwszy samochód o nazwie La Jamais Contente, który przekroczył prędkość 100 km/h (a było to w 1899 r.), był napędzany prądem.
Pojazdów napędzanych silnikami elektrycznymi i hybrydowymi wciąż jednak jeździ stosunkowo niewiele. Według danych zebranych przez Europejskie Stowarzyszenie Producentów Aut EAMA wynika, że w pierwszym kwartale 2017 r. w Unii Europejskiej, Szwajcarii i Norwegii zarejestrowano aż 32,6 tys. nowych aut elektrycznych, ale to głównie zakupy firm, które w ten sposób chcą budować swój ekologicznie słuszny wizerunek.
Jednak zanim elektromobilność stanie się codziennością, a nie ciekawostką, trzeba pokonać jeszcze wiele problemów, zarówno technicznych, administracyjnych, jak i infrastrukturalnych. Kiedy eksploatacja aut na prąd będzie równie wygodna jak pojazdów spalinowych, a jednocześnie tańsza, rewolucja dokona się sama. Jedno jest pewne – Polska nie może jej przespać.