W szpitalu im. Barlickiego, jednym z największych w Łodzi, pielęgniarki protestowały we wrześniu 2008 r. Pierwszego dnia odeszły od łóżek pacjentów na godzinę, potem stopniowo wydłużały protest o kolejne godziny. Ich obowiązki przejmowali lekarze i te koleżanki, które nie strajkowały.
[wyimek]Dyrektor chce przeznaczyć pieniądze na nagrody dla tych, którzy nie zostawili pacjentów[/wyimek]
Protestujące żądały podwyżek: do 2,5 – 3 tys. zł. Ostatecznie pieniądze dostały tylko te siostry, które zarabiały najmniej. Cała akcja trwała dwa tygodnie.
– Musieliśmy odroczyć planowe zabiegi, przyjmowaliśmy pacjentów tylko z zagrożeniem życia i dlatego otrzymaliśmy mniej pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia – mówi „Rz” dyrektor szpitala Piotr Kuna. – Według naszych wyliczeń straciliśmy milion, o zwrot którego zwrócimy się do związku pielęgniarek. Jeśli nie zawrzemy ugody, wystąpimy na drogę prawną.
O jego planach napisała w sobotę w łódzkim dodatku „Gazeta Wyborcza”.