Zwykle samorząd lekarski ostro zwalcza wszelkie formy medycyny alternatywnej.
Bardzo negatywnie wypowiada się o homeopatii i bioenergoterapii. Skąd więc wizyta szefa lekarskiego samorządu w nowej, prywatnej klinice tybetańskiej, która oferuje m.in. leczenie ziołami? – Przyszedłem na spotkanie z Dalajlamą, wielkim przywódcą narodu tybetańskiego. To wielkie przeżycie. Miejsce ma dla mnie drugorzędne znaczenie – tłumaczył Konstanty Radziwiłł.
Lekarze narzekają, że pacjenci, sięgając np. po azjatyckie specyfiki, tracą cenny czas, który powinni przeznaczyć na tradycyjne leczenie.
Na wczorajszym spotkaniu rozmawiano jednak głównie o podobieństwach obu systemów. – Medycyna wschodnia traktuje pacjenta jako całość, koncentrujemy się na jego uczuciach – mówił Dalajlama. – Nawet najlepiej przygotowany lekarz może nie odnieść sukcesu w leczeniu, jeśli nie ma dobrego, otwartego serca.
– My też nie podejmujemy się leczenia jednego narządu, jeśli zaszkodzi ono całemu organizmowi. Zasada „primum non nocere” obowiązuje europejskich lekarzy od tysięcy lat i jest podobna do tego, o czym mówi Dalajlama – odpowiadał Radziwiłł.