Porozumienia Rezydentów OZZL zebrało dane z ponad 320 polskich szpitali. Jak podkreślili podczas konferencji prasowej jego przewodniczący, wyniki te przeczą części przekazów w debacie publicznej, jakoby to właśnie na pensje personelu medycznego placówki wydawały znaczną część swoich zasobów.
– Postronny obserwator mógłby wyciągnąć wniosek, że pensje te pochłaniają nawet 80 proc. budżetu szpitali. To argument wykorzystywany do tego, aby zamrozić waloryzację wynagrodzeń w opiece zdrowotnej – uważa przewodniczący Sebastian Goncerz. I przyznał, że tego właśnie obawia się środowisko.
Połowa budżetu szpitali na wynagrodzenie personelu medycznego. Porozumienie rezydentów dotarło do danych
Dane uzyskane ze szpitali, głównie z sektora publicznego, pozwoliły działaczom przygotować raport, który obrazuje skalę problemu. Wynika z nich, że rzeczywistość do niektórych wyobrażeń nijak nie przystaje – z budżetów szpitali na wynagrodzenia personelu medycznego płynie bowiem 55 proc. A średnia ta – jak przekazali przewodniczący – nie obiega od tej w Stanach, Niemczech czy Singapurze.
Podkreślili, że to nie w skali tych wydatków należy szukać przyczyn obciążenia całego systemu, a należy wręcz zdać sobie sprawę, że to one gwarantują pacjentom ciągłość leczenia. Co ważne, na lekarzy etatowców ze wspólnej kasy szpitali przeznacza się 23 proc., zaś na rezydentów – jedynie 1,8 proc. (w kilkudziesięciu placówkach tych ostatnich nie było wcale).
Ustawa o najniższych wynagrodzeniach miała poprawić sytuację lekarzy rezydentów
Przewodniczący zwrócił uwagę, że sytuację m.in. rezydentów poprawić miała ustawa o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Takie rozwiązanie – jak podkreślił – „miało pomagać osobom najsłabszym w systemie, które mają najsłabszą pozycję negocjacyjną, zarabiają najmniej”.