Jak ocalono niewielki zadłużony szpital

Na 700 działających w Polsce szpitali blisko 100 to placówki przekształcone w spółki z udziałem samorządu. Jedną z nich jest powiatowy szpital w Żninie. Dzięki zmianom wyszedł z długów, co więcej – przynosi nieznaczne zyski

Publikacja: 15.01.2008 04:38

Ponad 20 mln zł długu, przestarzały sprzęt, brak leków i pensje wypłacane w ratach, nierzadko co dwa miesiące – w takiej sytuacji jeszcze kilka lat temu był szpital w Żninie (Kujawsko-Pomorskie). Dziś placówka długów nie ma, a lekarze mogą liczyć na w miarę przyzwoite zarobki. Wszystko za sprawą restrukturyzacji. Szpital to teraz spółka, w której jedynym udziałowcem jest powiat.

Szpital w Żninie powstał w 1906 r. Obecnie mieści się w kilku dość ponurych gmachach pamiętających epokę gierkowską. – Trudno się nimi zachwycać – przyznaje Tomasz Zwolenkiewicz, koordynator oddziału dziecięcego, a jednocześnie rzecznik szpitala.

Powoli jednak w szpitalu zachodzą zmiany. Na razie na oddziałach. – Ostatnio zainwestowaliśmy przeszło milion złotych w sprzęt – mówi Aleksander Kmiećkowiak, szef placówki. W drugim kwartale szpital planuje złożyć wniosek o unijne pieniądze na przebudowę oddziału ratunkowego. – Przy okazji będziemy chcieli kupić tomograf i nowoczesny aparat rentgenowski, który można ustawić bezpośrednio przy łóżku pacjenta – wylicza Kmiećkowiak. Kilka lat temu o takich inwestycjach placówka mogła jedynie pomarzyć.

Szpital był bliski upadku, a niewielki Żnin huczał. – Na sesjach rady powiatu przez długie miesiące praktycznie nie było innego tematu. Zwykle dyskusje przeradzały się w otwarte kłótnie – wspominają lekarze.Szybko stało się jasne, że placówkę może uratować tylko terapia wstrząsowa. W 2004 r. ówczesny dyrektor przekonał powiat, że szpital powinien stać się spółką. Samorząd przejął długi lecznicy, zaciągnął kredyt i przekazał blisko 2 miliony złotych na inwestycje.

Wkrótce do placówki przyszedł nowy szef, który rozpoczął kompletowanie personelu. – W momencie przekształcenia publicznego szpitala w spółkę wszyscy zatrudnieni dostali wypowiedzenia. Wiadomo było, że nie każdy z nich dostanie miejsce w nowej firmie. Tymczasem bezrobocie w Żninie sięgało 30 proc. Rozmowy były trudne – wspomina Zwolenkiewicz. Jeszcze w 2000 r. szpital miał 450 etatowych pracowników. Dziś personel liczy 202 osoby. Niemal wszyscy lekarze, a także część pielęgniarek to pracownicy kontraktowi.

– Szpital pozbył się też zbędnych nieruchomości. Zlikwidowaliśmy magazyn, a stary budynek, gdzie mieściła się administracja i mieszkania, oddaliśmy starostwu – wspomina doktor Kmiećkowiak.

Dzięki przekształceniu w spółkę prawa handlowego szpital może sprzedawać dodatkowe usługi medyczne.

Placówka ma kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Jeśli jednak ktoś chce ominąć kolejkę, może zapłacić za operację czy zabieg. – Takie usługi świadczymy poza czasem pracy. Lekarze dostają za nie dodatkowe pieniądze – informuje prezes. Takie przypadki należą jednak do rzadkości. – Nasz region nie jest zbyt bogaty – tłumaczy Kmiećkowiak. Roczny budżet szpitala wynosi obecnie 15 mln zł. Zaledwie 8 procent z tej kwoty to dochody dodatkowe.

Dzięki zatrudnieniu lekarzy na kontrakty, szpital nie ma problemu z dyżurami, a medycy zarabiają nawet 12 – 15 tys. zł brutto

– Ważne też, że w szpitalu nie ma teraz sztywnych reguł organizacyjnych, a ja mogę kształtować pensje, biorąc pod uwagę wkład pracy poszczególnych osób – wyjaśnia szef placówki. Koszty poszczególnych oddziałów nie mogą przekraczać ich przychodów. Oddziały chirurgii, ortopedii i pediatrii otrzymały tzw. umowy zadaniowe. – Pracujące tam zespoły lekarzy otrzymują procent od zysku – wyjaśnia Kmiećkowiak.

I wreszcie – dzięki zatrudnieniu lekarzy na kontrakty szpital nie ma problemu z 48-godzinnym tygodniem pracy. – Pracujemy nawet po 70 godzin tygodniowo – przyznaje Zwolenkiewicz. W ślad za tym idą jednak pieniądze. – Po uwzględnieniu dyżurów lekarz na kontrakcie może zarobić u nas nawet od 12 do 15 tys. zł brutto – zaznacza Kmiećkowiak.

Szpital ocalał i pozbył się długów, co nie oznacza braku problemów. – Lekarze nie mają zabezpieczeń socjalnych. Sami musimy sobie opłacać np. ZUS. Po odliczeniu tego typu kosztów, pensje wcale nie są tak wysokie, jak mogłoby się wydawać – mówi Zwolenkiewicz.Problem stanowią też zarobki pielęgniarek: 1600 – 1700 zł brutto. – W porównaniu z ubiegłym rokiem nasz kontrakt z NFZ jest wyższa o 7,4 proc. Stać nas tylko na nieznaczne podwyżki. A nie możemy zaciągać zobowiązań. Jesteśmy na własnym rozrachunku i ani marszałek, ani władze miejskie, ani minister nie zmniejszy nam długu – mówi Kmiećkowiak.Stosunkowo niskie pensje powodują, że część pielęgniarek odeszła do innych szpitali. – Konkurencję stanowią dla nas zwłaszcza duże placówki wojewódzkie czy specjalistyczne kliniki – przyznaje prezes.

Jednak i tak niemal wszyscy chwalą przekształcenie.Jedna z pacjentek: – Dla nas niewiele się zmieniło. Ale właśnie to jest dobre. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli jeździć do Bydgoszczy.Beata Gaik-Mazurek, wicestarosta żniński: – Czasem o ludzkim życiu decydują minuty. Szpital jest dla nas też ważny, bo to miejsca pracy. I choć powiat nadal spłaca ogromne długi przejęte od placówki, dobrze się stało, że doszło do zmian.

Tomasz Zwolenkiewicz: – Pałuckie Centrum Zdrowia to nie oaza spokoju i dobrobytu. Ale przynajmniej zyskaliśmy stabilizację. Przekształcenia w spółki to przyszłość małych szpitali.

W Polsce istnieje około 100 placówek niepublicznych, należących do samorządu. Przekształcano w taki sposób głównie szpitale małe i zadłużone, była to dla nich szansa na restrukturyzację. W najnowszym projekcie ustawy o zakładach opieki zdrowotnej Platforma Obywatelska proponuje, by szpitale można było przekształcać, nie likwidując ich: to zawsze wywołuje ogromne emocje w środowiskach lokalnych. Jest jednak też zapis, że właścicielem 51 procent tak przekształconych szpitali musi być samorząd. W obecnie obowiązujących przepisach takiego obostrzenia nie ma. PO proponuje również, by szpitale nie mogły się zadłużać: stratę musiałyby pokrywać z własnych środków, albo wyrównywałby ją właściciel.

syl

Ponad 20 mln zł długu, przestarzały sprzęt, brak leków i pensje wypłacane w ratach, nierzadko co dwa miesiące – w takiej sytuacji jeszcze kilka lat temu był szpital w Żninie (Kujawsko-Pomorskie). Dziś placówka długów nie ma, a lekarze mogą liczyć na w miarę przyzwoite zarobki. Wszystko za sprawą restrukturyzacji. Szpital to teraz spółka, w której jedynym udziałowcem jest powiat.

Szpital w Żninie powstał w 1906 r. Obecnie mieści się w kilku dość ponurych gmachach pamiętających epokę gierkowską. – Trudno się nimi zachwycać – przyznaje Tomasz Zwolenkiewicz, koordynator oddziału dziecięcego, a jednocześnie rzecznik szpitala.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpital w Nysie z długiem po powodzi. Dlaczego NFZ żąda zwrotu pieniędzy?
Ochrona zdrowia
Choroby rzadkie i zdrowie kobiet w nowym programie prac unijnej komisji zdrowia
Ochrona zdrowia
„Zero tolerancji” dla agresywnych pacjentów. Szpitale oczekują zmian prawnych
Ochrona zdrowia
Wyzwania dla opieki długoterminowej będą rosnąć
Ochrona zdrowia
Będzie ostrzejsza kara za napaść na lekarza lub ratownika medycznego