Brakuje leków ratujących życie

Wyczerpały się zapasy lekarstw. Szpitale przekładają operacje i próbują się ratować pilnymi zakupami za granicą. Lekarze boją się, że te problemy szybko się nie skończą

Aktualizacja: 25.02.2009 10:58 Publikacja: 24.02.2009 23:10

Brakuje leków ratujących życie

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Co kilkanaście dni w szpitalach ogłaszane są alarmy z powodu braku coraz to innych leków. W tej chwili najpoważniejszy problem jest z polstigminą, którą podaje się po operacji, by wybudzić pacjenta z narkozy.

- W styczniu informowaliśmy resort zdrowia, że przenosimy produkcję na Węgry. Na rynek polski będziemy ją znowu dostarczać w przyszłym roku – mówi Małgorzata Skoczylas, rzeczniczka firmy Pliva. W efekcie lek zniknął z hurtowni. Ci, którzy nie zrobili zapasów, jak szpital w Krośnie, przekładają planowe zabiegi. – Bez zakłóceń robimy operacje ratujące życie – zastrzega wicedyrektor szpitala Małgorzata Jerzak. W Krośnie czekają na sprowadzenie odpowiednika leku z zagranicy. – Ale on jest pięć razy droższy – mówi Marek Nowak, dyrektor szpitala w Grudziądzu.

Brakuje też ratującego życie corhydronu podawanego np. przy ostrym ataku alergii. Sprowadzany z zagranicy w trybie pilnym jest o jedną piątą droższy. – Brakowało go od grudnia. W zeszłym tygodniu dostałem 100 opakowań, a na tydzień potrzebuję 200 – mówi Nowak.

Problemy z corhydronem są efektem tzw. harmonizacji. Firmy miały czas do końca grudnia, by zarejestrować lek w Polsce zgodnie z unijnymi wymogami. Producent – Jelfa – zrobił to dopiero kilka dni przed końcem roku. – Czekamy na materiały informacyjne. Bez nich nie możemy sprzedawać leku – mówi prezes Jelfy Marek Wójcikowski.

A problemy będą się powtarzać. Za mniej więcej pół roku, po wyczerpaniu zapasów, z rynku zniknie izoniazyd – lek na gruźlicę. – To tani preparat i producent uznał, że wytwarzanie go się nie opłaca – wyjaśnia prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż, konsultant krajowy ds. pulmonologii. – W Polsce nie istnieje coś takiego jak produkcja etyczna, gdy firmy prowadzą produkcję nieopłacalną, ale ważną dla zdrowia pacjentów.

Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że nie zdarzyło się, by zdrowie pacjentów z powodu braku leków było zagrożone. Ale w szpitalach jest coraz bardziej nerwowo. Lekarze mówią o kończących się zapasach kilku leków anestezjologicznych. – Kilkanaście dni temu podpisywałem wnioski o pilne sprowadzenie z zagranicy noradrenaliny, którą na OIOM stosuje się do podniesienia ciśnienia – przyznaje dr Andrzej Siemiątkowski, podlaski konsultant ds. anestezjologii.

Co kilkanaście dni w szpitalach ogłaszane są alarmy z powodu braku coraz to innych leków. W tej chwili najpoważniejszy problem jest z polstigminą, którą podaje się po operacji, by wybudzić pacjenta z narkozy.

- W styczniu informowaliśmy resort zdrowia, że przenosimy produkcję na Węgry. Na rynek polski będziemy ją znowu dostarczać w przyszłym roku – mówi Małgorzata Skoczylas, rzeczniczka firmy Pliva. W efekcie lek zniknął z hurtowni. Ci, którzy nie zrobili zapasów, jak szpital w Krośnie, przekładają planowe zabiegi. – Bez zakłóceń robimy operacje ratujące życie – zastrzega wicedyrektor szpitala Małgorzata Jerzak. W Krośnie czekają na sprowadzenie odpowiednika leku z zagranicy. – Ale on jest pięć razy droższy – mówi Marek Nowak, dyrektor szpitala w Grudziądzu.

Ochrona zdrowia
Finał polskiej prezydencji z troską o dzieci
Ochrona zdrowia
Unijny kompromis w sprawie pakietu farmaceutycznego
Ochrona zdrowia
Prof. Michał Zembala: Przeszczepiłem 300 serc
Ochrona zdrowia
Światowa federacja zabrała głos w sprawie z Oleśnicy. Broni zastrzyków w serce
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Ochrona zdrowia
Prezes NFZ dla „Rz”: Będą zmiany w finansowaniu Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej