Tyle miesięcy czekałam na operację, a tu się dowiaduję, że muszę czekać dalej, bo w szpitalu skończyły się limity – żali się pani Alina, która w sierpniu miała zaplanowaną operację na oddziale ortopedycznym mieleckiego szpitala. Na wózku inwalidzkim musiała wrócić do domu.
– Mogę jedynie przeprosić pacjentów, ale to sytuacja niezawiniona przez dyrekcję szpitala – mówi Leszek Kołacz, szef Szpitala Powiatowego w Mielcu.
Placówka ograniczyła przyjęcia na siedmiu oddziałach, np. na zakaźnym z 40 do 10, ortopedycznym z 32 do 24, neurologicznym z 31 do 23.
Kołacz podkreśla, że ta sytuacja to nie wynik błędów w zarządzaniu, bo szpital w Mielcu od lat jest oceniany jako najlepszy na Podkarpaciu, np. w rankingu „Rz”. W tym roku ma jednak o 4 mln zł niższy kontrakt niż w 2009 r., a NFZ zalega mu za poprzednie lata ok. 12 mln zł.
W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie odsyłani są nawet chorzy na białaczkę, bo na hematologii skończyły się limity. W Wojewódzkim Szpitalu w Tarnobrzegu normalnie pracują tylko porodówka, chirurgia dzieci i intensywna terapia. Inne oddziały przyjmują wyłącznie w wypadku zagrożenia życia. Dyrektor Jan Kos tłumaczy, że NFZ zalega szpitalowi już 4,3 mln zł za nadwykonania z lat ubiegłych.