Lekarze pracują coraz więcej i coraz częściej na kontraktach. Umożliwiają im to spółki lekarskie pośredniczące w zatrudnianiu. Takie firmy skupiają kilku medyków i zajmują się oferowaniem ich usług na zewnątrz.
W efekcie to one negocjują kontrakty lekarzy ze szpitalami. Z danych Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) wynika, że w 2012 r. funkcjonowało ok. 6 tys. spółek lekarskich świadczących usługi na rzecz szpitali, m.in. indywidualne bądź specjalistyczne praktyki lekarskie. Spółki mogły podpisywać z lecznicami kontrakty bądź umowy-zlecenia czy o dzieło.
– Spółki zapewniają szpitalowi większy dopływ kadry. Nie trzeba podpisywać pojedynczych umów z kilkunastoma lekarzami. Gwarantują także lekarzom ubezpieczenie – tłumaczy Radosław Suchner, pediatra z warszawskiego Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej.
Kontrakt, który lekarz podpisuje ze szpitalem dzięki spółce, pozwala także ominąć czas pracy. Nie obowiązują tu kodeksowe godziny ani nawet klauzule czasu pracy wynikające z przepisów unijnych.
– Dzięki temu możemy pracować po cztery–pięć dób bez przerwy. Tak właśnie dzieje się w większości szpitali – mówi Radosław Suchner.