Lekarz powinien dokumentować recepty wystawione dla siebie i członków rodziny. Inaczej naraża się na konflikt z NFZ. Sąd Najwyższy zwrócił jednak uwagę, że NFZ musi wykazać szkodę.
Bez rejestru
Sąd rozpatrywał sprawę Stanisława W. z Warszawy, 94-letniego radiologa na emeryturze, kombatanta wojennego. NFZ przeprowadził kontrolę dokumentacji recept, które wystawiał on dla siebie, żony i córki. Stwierdził niedociągnięcia. Zarzucił lekarzowi niewskazanie wszystkich wypisanych medykamentów. Dotyczyło to leków refundowanych za 66 tys zł. NFZ zażądał, aby lekarz zapłacił mu taką kwotę.
Przepisy prawa w tamtym okresie nie precyzowały jednak wyraźnie zasad dokumentowania recept wystawianych na własne potrzeby. Uregulowało je dopiero rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie rodzajów i zakresu dokumentacji medycznej z 17 maja 2012 r. NFZ powołał się jednak na standardową umowę, jaką zawiera z lekarzami. Ta odsyła do ogólnych zasad wystawiania recept, które zawsze przewidywały prowadzenie dokumentacji.
Formalizm sądów
Sądy: Rejonowy i Okręgowy w Warszawie, zasądziły od lekarza całą kwotę, której zażądał NFZ. Uznały, że mimo niejasności przepisów zainteresowany powinien był prowadzić poprawną dokumentację, a umowa mówiła, że w razie niedociągnięć lekarz płaci NFZ kwotę refundacji.
Sprawa trafiła do SN. Adwokat Michał Osiński, jeden z pełnomocników Stanisława W., przekonywał, że nie ma podstawy prawnej do takiego żądania. Nie można mówić o zwrocie nienależnego świadczenia, ponieważ lekarz go nie uzyskał. Do leku miał prawo jako kombatant. Nie można również mówić o odszkodowaniu, gdyż NFZ nie odniósł szkody.