Dr Jacek Krajewski, szef Porozumienia Zielonogórskiego, w czwartek po 29 latach zamknie swój gabinet w śląskim Udaninie. – Robię to z bólem serca. Zapewniłem swoim pacjentom leki, powiedziałem, gdzie mogą się zgłosić w przypadkach nagłych. Większość to rozumie – zapewnia.
Apokalipsa w szpitalu
Zamknięcie gabinetów zapowiada duża część lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Ci zrzeszeni w Porozumieniu Zielonogórskim są na to zdecydowani, ci z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce (KLRP) we wtorek jeszcze się wahali.
Lekarski strajk to efekt zerwanych w poniedziałek negocjacji medyków i Ministerstwa Zdrowia w sprawie nowych umów z NFZ. Muszą być one dostosowane do wchodzącego w życie w styczniu pakietu onkologicznego, który oznacza dla lekarzy rodzinnych nowe obowiązki.
Najtrudniejsza sytuacja ma być w województwach lubuskim, podlaskim, warmińsko-mazurskim, lubelskim, podkarpackim, opolskim i łódzkim. Ale w całej Polsce pacjentowi może się zdarzyć, że w swojej przychodni zastanie zamknięte drzwi. Co wtedy?
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz mówi, że po poradę należy się zgłosić na izbę przyjęć lub oddział ratunkowy (SOR) szpitala powiatowego (w dużych miastach – wojewódzkiego). Resort podaje już nawet, ile zapłaci szpitalom za każdego takiego pacjenta: 45 zł.