W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w Rybniku ok. 20 specjalistów złożyło wypowiedzenia klauzul opt-out. To porozumienia, jakie lekarze podpisują w ramach stosunku pracy ze szpitalem, godząc się na pracę dłuższą niż 48 godzin tygodniowo. Laryngolodzy, kardiolodzy i okuliści nie zgodzili się na nowe warunki wynagrodzeń, które zaproponowała im dyrekcja.
Zachowanie lekarzy to wynik uchwały siedmiu sędziów Sądu Najwyższego, która zapadła 6 listopada 2014 r. Sędziowie uznali, że godziny pracy medyków z dyżurów można wliczać do podstawowego wymiaru czasu pracy, który wynika z etatu.
Wyrok był niekorzystny dla lekarzy. Oznaczał, że jeśli medyk nie zdołał wypracować 38 godzin w tygodniu wynikających z umowy o pracę, szpital dostawał zielone światło do zaliczenia mu na poczet brakujących godzin z etatu – tych wypracowanych na dyżurach. To zaś oznaczało, że wynagrodzenie za lepiej płatne godziny pracy w nocy, weekendy i święta lekarzowi się pomniejszało. A ponieważ dyżury trzeba w szpitalu rozpisać i jednocześnie udzielić lekarzowi 11 godzin odpoczynku na dobę, wielu specjalistów nie może wyrobić etatu.
Szpitale postanowiły więc wcielić w życie korzystną interpretację przepisów prawa pracy i ustawy o działalności leczniczej. Z nieoficjalnych informacji wynika, że podobną drogę jak placówka w Rybniku wybrał także Szpital Zakaźny w Warszawie.
Odwrotny efekt
Kij ma jednak dwa końce i wyrok pozornie korzystny ekonomicznie dla szpitali odnosi teraz odwrotny skutek. Lekarze w Rybniku zaczęli wypowiadać klauzulę opt-out, nie godząc się na pracę poza etatem, i nagle okazało się, że lecznica jest w kłopocie, bo nie ma komu dyżurować. Szpital w Rybniku musiał znaleźć więc inne rozwiązanie