Dyskutujemy o dobrym mieście przyszłości. Są seminaria, konferencje, konkursy urbanistyczne. Ale nie dotyczą znaczącej części naszego życia, jaką jest praca. A w niej przecież spędzamy bardzo dużo czasu. Według OECD w 2016 r. w Polsce było to 1928 godzin. To więcej od Duńczyków czy Niemców o ponad 500 godzin rocznie. Według Kantar Millward Brown dla Work Service to ponad 45 godzin tygodniowo. Ci, co chcą zarabiać więcej, spędzają w pracy nawet 50 godzin tygodniowo.
Mówimy o reindustrializacji Polski i Europy. A więc nowoczesny przemysł. Taki, w którym praca staje się radością, a nie mozołem, bo wtedy trudno o innowacyjność. Według Eurostatu nasz dochód narodowy w 2016 r. pochodził w 26,5 proc. z przemysłu. W Czechach więcej, bo 32,3 proc., choć w Niemczech trochę mniej, bo 25,6 proc. W całej Europie to poniżej 20 proc. A innowacyjność potrzebuje przemysłu. Gdzie więc ma być nowy przemysł w mieście? Kto ma go budować, gdy rentowność mniejsza niż na mieszkaniach, a ryzyko duże?
Jesteśmy coraz lepiej wykształceni, więcej osób idzie na studia inżynierskie. Mamy regionalne inteligentne specjalizacje. Chipy i ICT, biochemia, grafen i startupy. Ale gdzie mają się rozwijać, wzrastać i tworzyć nowe miejsca pracy przemysłowej? Nie takie, gdzie zmęczeni robotnicy będą wychodzili po zmianie zaczynającej się o 6 rano, ale takie, do których przyjdą z zaciekawieniem.
Jak do „fabryki" Google, gdzie mają swoje miejsce wypoczynku, gdzie socjalny wymiar pracy jest równie ważny jak ona sama. Nie będziemy przecież mieli tylko telepracy, oddalonej i przez komputer. Bo gdzieś musi stać maszyna. Musi być jednak obsługiwana, serwisowana. Trzeba też dowieźć komponenty, na czas, tak jak w najnowszych systemach zarządzania. Gdzie więc będą w Polsce fabryki XXI wieku? Jak przebudować miasto rewolucji przemysłowej w miasto nowoczesne, postindustrialne, ale z przemysłem 4.0? Z pracą, w której będziemy się mniej stresować (a według Hays HR 42 proc. z nas cierpi na stres zawodowy w pracy)? Jeśli chcemy mieć więcej przemysłu i konkurować innowacyjnością, to gdzie mają być nowe laboratoria i produkcja? Może właśnie blisko domu w formule kultury Google'a, a nie starej fabryki?
Bo innowacyjność jest wtedy, gdy mamy poczucie satysfakcji z miejsca, w którym spędzamy jedną trzecią naszego życia. Powinno to być blisko domu. Bo obecnie na dojazdach do pracy średnio spędzamy w Polsce 42 minuty dziennie, w wielkich miastach więcej. Może więc nowa fabryka 4.0 powinna być blisko naszego mieszkania, na naszym osiedlu? To już nie jest uciążliwy przemysł, a w przerwie na lunch może byśmy mogli wpaść do domu i spotkać się z dziećmi. Nie wracajmy do miasta z epoki przemysłowej i odległych dojazdów do pracy. Nie powtarzajmy błędów modernizmu, bo przecież chcemy miasta przyjaznego, zrównoważonego rozwoju, jak w konstytucji, miasta społecznej gospodarki rynkowej.