Indeks popytu na kredyty mieszkaniowe, obliczany przez Biuro Informacji Kredytowej, urósł w maju aż o 91,5 proc. – wynika z danych BIK. Oznacza to, że w przeliczeniu na dzień roboczy banki i SKOK-i przesłały w ubiegłym miesiącu do BIK zapytania o hipoteki na kwotę większą o 91,5 proc. niż rok wcześniej.
To kolejny z rzędu miesiąc, gdy popyt rok do roku na kredyty mieszkaniowe jest prawie dwa razy większy. W kwietniu indeks urósł aż o 94,3 proc., co przełożyło się na rekordowo wysoką kwotę wnioskowanych kredytów. W kwietniu wnioskujących było ponad 50 tys., co także było jedną z najwyższych wartości. W maju nie padł rekord – wnioskujących było 47,61 tys., co rok do roku dało wzrost aż o 66 proc. Średnia wartość wnioskowanego kredytu wyniosła w maju 320,94 tys. zł i jest wyższa o 15,3 proc. niż rok temu.
- Na wartość Indeksu pozytywnie wpłynął przede wszystkim wzrost średniej kwoty wnioskowanego kredytu, a także wzrost liczby wnioskodawców w porównaniu do maja 2020 r. Ponownie rekordowa w całej historii jest wartość kwot na wnioskach kredytowych (wartości bezwzględne). Zarówno w aspekcie liczby wnioskodawców, jak i kwoty wnioskowanego kredytu trzeba pamiętać, że w maju 2020 r. mieliśmy do czynienia z niepewnością co do przebiegu i skutków pandemii. Banki zwiększyły wówczas swoje wymagania odnośnie do wkładu własnego, co bezpośrednio wpłynęło na zmniejszenie kwoty wnioskowanego kredytu - mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK.
Odbicie popytu na kredyty mieszkaniowe trwa od kilku miesięcy, mniej więcej od listopada 2020 r. Rok temu pandemia mocno ograniczyła popyt i sprzedaż.
- Wzrost średniej kwoty wnioskowanego kredytu do rekordowej kwoty ponad 321 tys. zł, odzwierciedla obecną sytuację na rynku mieszkaniowym, wzrost średniej ceny PUM-u oraz zakup większych nieruchomości. Ponadto wzrost liczby osób zaszczepionych powoduje, że optymizm co do przyszłości wśród Polaków rośnie. Rośnie również inflacja zbliżając się do 5 proc., która może spowodować jeszcze wyższy wzrost cen nieruchomości. Wzrost cen nieruchomości może być dodatkowo stymulowany zarówno wzrostem kosztów pracy (silna inflacyjna presja na wzrost wynagrodzeń), jak i materiałów budowalnych. Ponadto konieczność wpłat na fundusz gwarancyjny dla deweloperów (2 proc.) również wpłynie na wzrost cen, ponieważ opłata ta zostanie wprost przerzucona na klientów. W obecnej sytuacji rynkowej deweloperzy nie będą zmniejszać bowiem swojej marży. Brak alternatyw inwestycyjnych (ujemne realne stopy zwrotu na depozytach i obligacjach skarbowych nieindeksowanych do inflacji) wpływa na jeszcze wyższe zainteresowanie nieruchomościami jako aktywami inwestycyjnymi, powodując duży popyt na nie, co przy ograniczonej podaży przekłada się na wzrost cen – tłumaczy prof. Waldemar Rogowski. Popyt na nieruchomości ma kilka źródeł. Pierwsza, to nabywcy indywidualni, którzy planują zakup na własne potrzeby, druga grupa to inwestorzy indywidualni nabywający w celu wynajmu lub nastawieni na wzrost cen. Trzecia grupa to duzi inwestorzy instytucjonalni kupujący w celach inwestycyjnych (ostatnio przybywa takich sporych transakcji).