Jednocześnie znaczna oferta lokali z tzw. rynku pierwotno-wtórnego (chodzi o nowe lokale z drugiej ręki lub sprzedaż cesji) znacznie zahamowała liczbę transakcji u deweloperów.
– Rok 2008 upłynął pod znakiem kłopotów kupujących. Niewątpliwie doszło do spowolnienia w branży, gdyż spora część potencjalnych nabywców spotkała się w bankach z barierami kredytowymi – mówi Ewa Perkowska, dyrektor handlowy w spółce Budimex Nieruchomości.
Według Jarosława Szanajcy, prezesa zarządu Dom Development i szefa Polskiego Związku Firm Deweloperskich, nie ma takiego dewelopera, który nie odczułby kryzysu. – Sektor ten wyczulony jest na politykę udzielania kredytów hipotecznych, a banki drastycznie zaostrzyły zasady pożyczania pieniędzy. Do tego znika z rynku frank szwajcarski, dotychczas główna waluta kredytowa – mówi Jarosław Szanajca. – Był to jednocześnie rok sprawdzianu dla uczestników rynku, test ich przygotowania, solidnych fundamentów oraz kondycji finansowej – dodaje.
Podobnego zdania są przedstawiciele innych dużych firm deweloperskich. Według Roberta Wójcika, wiceprezesa zarządu J.W. Construction Holding SA, szybko następujące zmiany na rynku wymagały szybkiego dostosowywania strategii do nowych warunków.
– Szczególnie ciężki był to czas dla małych deweloperów. Wiele firm nie poradziło sobie z osłabieniem popytu czy z nagłym wprowadzeniem ograniczeń w finansowaniu inwestycji. Dla dużych firm był to okres weryfikacji założeń strategicznych i sprawnego zarządzania. Kto wyszedł z tych sytuacji obronną ręką, okaże się w przyszłym roku – mówi Robert Wójcik.