Klientów nie przyciąga nawet niska cena. Mając do wydania 400 tys. zł, na stołecznym rynku wtórnym kupimy najwyżej 66-metrowe mieszkanie (6 tys. zł za mkw.). W bazie warszawskiego systemu MLS i biura nieruchomości Akces Polska znajdziemy dziś zaledwie 69 takich ofert – są to trzy- i czteropokojowe lokale. Co ciekawe, jeśli podniesiemy stawkę zaledwie o 30 tys. zł, liczba mieszkań niemal się podwoi – będzie ich 129. Głównie są to oferty z lat 60., 70. i 80. ubiegłego wieku, przeważnie wymagające remontu.
[srodtytul]Do remontu[/srodtytul]
– Są to lokale o powierzchni od 52 do 67 mkw. Pokoje są więc bardzo małe – mówi Grzegorz Całkiewicz z biura nieruchomości Eurolocus.
Całkiewicz wylicza, że czteropokojowe lokum o pow. 63 mkw., po odjęciu kuchni o pow. ok. 8 mkw. oraz łazienki i WC o pow. 6 mkw., oferuje 49 mkw. powierzchni mieszkalnej, a więc 11–12- metrowe pokoje, w dodatku często mało rozkładowe. Jak dodaje Jerzy Sobański, szef agencji Akces Nieruchomości, mieszkania czteropokojowe do 400 tys. zł, które powstały w latach 60., zwykle są jeszcze mniejsze, o powierzchni do 49 mkw.
– W latach 1960 – 1980 budynki powstawały w wielu dobrych lokalizacjach: jak osiedla za Żelazną Bramą, Wilanów, Sadyba, Stegny czy Saska Kępa. Jednak standard lokali z tamtych lat zwykle pozostawia wiele do życzenia. Owszem, można się pokusić jeszcze na mieszkania za 5,5 – 6 tys. zł za mkw. w budynku ocieplonym, po wymianie instalacji, jeśli tylko nie przeszkadza nam wysokość pomieszczeń mierzących od 2,47 do 2,50 metrów. Nie należy się przy tym sugerować podanym stanem takiego lokum: w rzeczywistości ok. 90 proc. ofert w tzw. dobrym lub idealnym stanie wymaga remontu. Bardzo rzadko trafiają się mieszkania, do których można się od razu wprowadzić – twierdzi Jerzy Sobański.