Nasza czytelniczka ze Śląska przyjechała do Warszawy, bo tu znalazła pracę. Szukała małego mieszkania do wynajęcia. Trafiła do biura Wawa przy ul. Wileńskiej. – Zgłosiłam się tu, bo na jednym z internetowych portali znalazłam kawalerkę do wynajęcia w samym centrum stolicy – opowiada.
[srodtytul]Biuro bez szyldu[/srodtytul]
Za lokal w Al. Jerozolimskich właściciel miał żądać tylko 600 zł miesięcznie. – Pośredniczyć w wynajmie miała właśnie firma Wawa – opowiada klientka biura. Podkreśla, że chcąc obejrzeć lokal, musiała z Wawą podpisać umowę. W dokumencie pojawiła się informacja, że Wawa jest firmą usługową, ale już pieczątka mówi, że jest to Pośrednictwo w Obrocie Nieruchomościami.
Wawa zobowiązała się w umowie obowiązującej 30 dni do wyszukiwania mieszkań do wynajęcia zgodnie z preferencjami klienta. Zastrzegła sobie możliwość gromadzenia ofert z ogólnodostępnych źródeł. – W dokumencie znalazł się też zapis, że usługodawca nie ponosi odpowiedzialności za działania osób trzecich, czyli właścicieli nieruchomości – mówi klientka Wawy. Od razu przy podpisywaniu umowy musiała zapłacić 240 zł „tytułem pokrycia kosztów usługi”.
– Niestety, niczego za pośrednictwem tej firmy nie udało mi się wynająć. Nie miałam nawet szansy zobaczyć lokalu w Al. Jerozolimskich, który przyciągnął mnie do tego biura. Wynajmujący nie przyszedł bowiem na umówione spotkanie, a potem nie odbierał telefonów. Dziś nie mam nawet pewności, czy ten lokal w ogóle istnieje – zastanawia się nasza czytelniczka.