Jest więc szansa, że do wiosny uda się zmienić za wysoki współczynnik w „Rodzinie na swoim”, który pozwala na dofinansowywanie z budżetowych pieniędzy mieszkań w cenie 9 tys. zł za mkw. Taka możliwość jest ciągle w Warszawie, a trudno uznać, że lokale w tej cenie kupują rodziny potrzebujące pomocy od państwa, czyli wsparcia przez innych obywateli.

Ze zmian ucieszą się deweloperzy, gdyż nowelizacja przewiduje, iż dopłaty do kredytów obejmą tylko nowe lokale. Rynek wtórny straci więc na noweli, co może jednak spowodować, że zacznie konkurować ceną z pierwotnym.

Projekt przewiduje też, że z dopłat do kredytów będą mogły korzystać osoby samotne, a do tej pory mogły tylko rodziny. Natomiast wszyscy potencjalni beneficjenci dopłat nie będą mogli mieć więcej niż 35 lat.

Nowelizacja przepisów o dopłatach do kredytów jest potrzebna i to pilnie, jednak nieco dziwnie brzmią niektóre uzasadnienia do proponowanych w niej zmian. Np. ograniczenie możliwości kupowania lokali za preferencyjne kredyty do rynku pierwotnego tłumaczy się m.in. tym, że „przyczyni się to do zmniejszenia przeciętnego zapotrzebowania na energię w sektorze gospodarstw domowych”, oraz tym, że „ zasoby mieszkaniowe o odpowiedniej ilości i jakości (...) ułatwiają pracownikom wypoczynek i regenerację sił po pracy, co wpływa pozytywnie na ich rozwój zawodowy i intelektualny ”. Nic dodać, nic ująć.