Reklama
Rozwiń

Kamienicom nie tak łatwo przywrócić blask

Inwestycje w zabytkowych obiektach są trudne w realizacji. Załatwianie formalności konserwatorskich trwa latami.

Publikacja: 11.06.2020 19:08

Renowacji zabytków często towarzyszą konflikty

Renowacji zabytków często towarzyszą konflikty

Foto: AdobeStock

Adaptacja zabytkowych budynków na apartamenty, hotele czy sklepy wymaga zgód oraz nadzoru konserwatorskiego. Na tym tle dochodzi do konfliktów. Niektóre z nich trwają latami, a zabytek w tym czasie niszczeje.

Potyczki z konserwatorem

Deweloper Angel Poland toczy boje z wojewódzkim konserwatorem zabytków w Krakowie. Chodzi o zrujnowaną kamienicę przy ul. Stradomskiej. Planuje otworzyć w niej pięciogwiazdkowy hotel oraz dobudować nowy apartamentowiec. Inwestycja jest mocno krytykowana przez aktywistów społecznych. Jeden z nich został wojewódzkim konserwatorem zabytków w tym mieście.

– Zaczęliśmy być nieobiektywnie traktowani przez urzędnika państwowego, od którego mamy prawo tego oczekiwać. Z mediów dowiadywaliśmy się o decyzjach podejmowanych ad hoc i to w całkowitym oderwaniu od zgód urzędniczych i decyzji sądowych, którymi dysponowaliśmy – mówi Małgorzata Nowodworska z Angel Poland.

Konflikt narastał. W końcu deweloper wystąpił o wyłączenie wojewódzkiego konserwatora z nadzoru konserwatorskiego z prac nad inwestycją. A wojewoda się do tej prośby przychylił.

– To niejedyny przykład. Odnoszę czasami wrażenie, że konserwatorzy zabytków wolą, by obiekt zniszczał i popadł w kompletną ruinę, niż miał kupić go deweloper – twierdzi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD). – Często konserwatorzy zaczynają się interesować zabytkowym budynkiem dopiero wtedy, gdy kupi go deweloper. Nawet jeśli inwestycja ruszy z miejsca, to jej zakończenie wymaga wielu lat. Tak było m.in. w wypadku renowacji kamienicy na Foksal w Warszawie. Jej renowacja wymagała aż 14 lat. Dlaczego? Tyle trwało m.in. pokonywanie barier konserwatorsko-budowlanych – dodaje.

– Znane są przypadki, jak ten w Gdańsku. Dla dawnych terenów stoczni uchwalono miejscowy plan, który dawał zielone światło dla inwestycji w tym miejscu. Deweloperzy podjęli pierwsze kroki. I co? Raptem cały teren trafił do rejestru zabytków – mówi Konrad Płochocki.

Mateusz Bromboszcz, wiceprezes ATAL, również przyznaje, że prowadzenie procesu inwestycyjnego związanego z rewitalizacją zabytku jest skomplikowane. Nie ma jednak złych doświadczeń.

– Wymaga to licznych uzgodnień z konserwatorem zabytków zarówno przy projektowaniu, jak i realizacji zadania. Ma to oczywisty wpływ na czas prowadzenia inwestycji i jej koszt. Mamy doświadczenie w tego rodzaju projektach m.in. we Wrocławiu czy Krakowie, gdzie rewitalizowaliśmy obiekty postindustrialne, nadając im funkcję biurową czy mieszkaniową. Ale współpraca przebiegała sprawnie i wspólnie udało się wydobyć potencjał historycznych obiektów – twierdzi Mateusz Bromboszcz.

Ogień i woda

Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl, nie ma złudzeń, że pogodzenie dwóch przeciwstawnych interesów jest bardzo trudne.

– Wiele zabytków, głównie kamienic, zdaniem deweloperów trudno uratować, bo są to tylko ruiny. Natomiast konserwatorzy o tym zapominają i obstają przy zakazie ich rozbiórki. Bardzo źle na stosunki deweloperów i konserwatorów wpływają niejednokrotnie sygnalizowane w mediach samowolne wyburzenia obiektów zabytkowych lub ich fragmentów. Takie przypadki zdecydowanie podważają wzajemne zaufanie i rodzą liczne konflikty, jak ten mocno nagłośniony ostatnio z krakowskiego Stradomia – wyjaśnia Jarosław Jędrzyński.

Według niego tego typu inwestycjom towarzyszy również wysokie ryzyko finansowe. Ich precyzyjne oszacowanie we wstępnej fazie inwestycji jest bardzo trudne, wręcz niemożliwe.

– Z kolei konserwatorzy pracują pod ciągłą presją wielkiej wręcz odpowiedzialności za substancję zabytkową kraju oraz optymalny sposób jej przywracania do świetności i użytkowania. Jakikolwiek zarzut zaniedbania czy niekompetencji grozi konserwatorowi poważnymi konsekwencjami zawodowymi, a nawet prawnymi. Taka sytuacja musi generować konflikty interesów – uważa Jarosław Jędrzyński.

Tysiące spraw i garstka pracowników

Natomiast urzędy konserwatorskie zwracają uwagę, że nie jest im łatwo. Są zarzucone tysiącami spraw, a pracowników jest zdecydowanie za mało. Stąd też w bardziej skomplikowanych sprawach czeka się dłużej.

– Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków prowadzi bardzo różne rodzaje postępowań. Dotyczą one tak spraw zgłaszanych przez strony, jak i działań „z urzędu". Są to wpisy do rejestru zabytków, dokumentowanie obiektów czy rozdział dotacji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Do spraw przewlekłych zaliczyć można sprawy o nałożenie kar administracyjnych oraz związanych z wpisem do rejestru. Pozostałe sprawy staramy się rozpatrywać w najkrótszym możliwym terminie – wyjaśnia Magdalena Miszczyk z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie.

I dodaje: – W Urzędzie w Krakowie pracuje ok. 25 pracowników merytorycznych, z tego tylko część zajmuje się wydawaniem opinii, zezwoleń, uzgodnień czy pozwoleń. Do dziś na dziennik podawczy naszego Urzędu wpłynęło już ponad 11 tys. spraw, a przecież oprócz tego wiele, jak wspomniałam, prowadzimy z urzędu. To daje wyobrażenie o obciążeniu inspektorów prowadzących poszczególne postępowania – podsumowuje Magdalena Miszczyk.

Adaptacja zabytkowych budynków na apartamenty, hotele czy sklepy wymaga zgód oraz nadzoru konserwatorskiego. Na tym tle dochodzi do konfliktów. Niektóre z nich trwają latami, a zabytek w tym czasie niszczeje.

Potyczki z konserwatorem

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Nieruchomości
Ponad 27 mln euro dla spółki Echo Investment
Nieruchomości
Druga obniżka stóp. Będzie przełom na rynku mieszkań?
Nieruchomości
Barometr cen mieszkań. Oglądających dużo, kupujących mniej
Nieruchomości
Ceny ofertowe nowych mieszkań w czerwcu. Gdzie jest drożej?
Nieruchomości
Bulwar Izerski w Świeradowie-Zdroju. Apartamenty w otoczeniu gór