Adaptacja zabytkowych budynków na apartamenty, hotele czy sklepy wymaga zgód oraz nadzoru konserwatorskiego. Na tym tle dochodzi do konfliktów. Niektóre z nich trwają latami, a zabytek w tym czasie niszczeje.
Potyczki z konserwatorem
Deweloper Angel Poland toczy boje z wojewódzkim konserwatorem zabytków w Krakowie. Chodzi o zrujnowaną kamienicę przy ul. Stradomskiej. Planuje otworzyć w niej pięciogwiazdkowy hotel oraz dobudować nowy apartamentowiec. Inwestycja jest mocno krytykowana przez aktywistów społecznych. Jeden z nich został wojewódzkim konserwatorem zabytków w tym mieście.
– Zaczęliśmy być nieobiektywnie traktowani przez urzędnika państwowego, od którego mamy prawo tego oczekiwać. Z mediów dowiadywaliśmy się o decyzjach podejmowanych ad hoc i to w całkowitym oderwaniu od zgód urzędniczych i decyzji sądowych, którymi dysponowaliśmy – mówi Małgorzata Nowodworska z Angel Poland.
Konflikt narastał. W końcu deweloper wystąpił o wyłączenie wojewódzkiego konserwatora z nadzoru konserwatorskiego z prac nad inwestycją. A wojewoda się do tej prośby przychylił.
– To niejedyny przykład. Odnoszę czasami wrażenie, że konserwatorzy zabytków wolą, by obiekt zniszczał i popadł w kompletną ruinę, niż miał kupić go deweloper – twierdzi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD). – Często konserwatorzy zaczynają się interesować zabytkowym budynkiem dopiero wtedy, gdy kupi go deweloper. Nawet jeśli inwestycja ruszy z miejsca, to jej zakończenie wymaga wielu lat. Tak było m.in. w wypadku renowacji kamienicy na Foksal w Warszawie. Jej renowacja wymagała aż 14 lat. Dlaczego? Tyle trwało m.in. pokonywanie barier konserwatorsko-budowlanych – dodaje.