Do zabiegania o potencjalnych nabywców mobilizuje obie strony znowelizowane „Mieszkanie dla młodych", które od kilku tygodni pozwala uzyskać dopłaty do kredytów także osobom inwestującym na rynku wtórnym (do końca sierpnia faworyzowane były ustawowo nowe osiedla).
Zdaniem poznańskich pośredników w obrocie nieruchomościami mieszkania z drugiej ręki mają ogromną przewagę nad większością tych z nowych osiedli. Przede wszystkim leżą bliżej centrum miasta, są lepiej z nim skomunikowane i oferują mieszkańcom pełną infrastrukturę usługową. A z nowymi blokami bywa różnie. Na ogół firmy budują z dala od śródmieścia, bo tam grunty są tańsze.
Ale to lokale w nowych blokach najczęściej mają wyższy standard, podobnie jak części wspólne budynków. Deweloperzy dbają o zielone podwórka i place zabaw oraz miejsca dla aut. Wiedzą bowiem, że o klienta będzie coraz trudniej. Według pośredników, o ile deweloperzy są skłonni do negocjacji i dostosowują swoje ceny do limitów w „MdM", o tyle na rynku wtórnym mieszkań spełniających ustawowe kryteria jest bardzo mało.
Poznański agent nieruchomości opowiada, że jeden z deweloperów oferował niedawno mieszkania za około 5,4 tys. zł za mkw. z pełnym wykończeniem. Tak bardzo szedł na rękę nabywcom, że podobno na 140 lokali w tym bloku nie ma dwóch takich samych łazienek, bo były wykańczane na indywidualne zamówienie.
Sprzedający swoje prywatne mieszkania na rynku wtórnym są dużo mniej chętni na ustępstwa wobec klientów. Niby to oczywiste, że nie mogą dawać takich rabatów jak wielkie firmy. Ale z drugiej strony powinni pamiętać, że na rynku nieruchomości działa zasada, która mówi: nie wyjmiesz tyle przy sprzedaży, ile włożyłeś w wykończenie mieszkania (nie licząc czasów bańki spekulacyjnej).