Rz: Czy ustawa deweloperska i obowiązkowe rachunki powiernicze nie ochronią klientów przed kłopotami, kiedy deweloper popadnie w tarapaty w związku z upadłością banku?
Paweł Kuglarz, partner w kancelarii Wolf Theiss, członek zarządu Fundacji na rzecz Kredytu Hipotecznego, członek zespołu ds. rekomendacji zmian prawa upadłościowego i naprawczego przy ministrze sprawiedliwości. Kierownik Szkoły Prawa Austriackiego na Uniwersytecie Jagiellońskim, wiceprzewodniczący sekcji upadłościowej Instytutu Allerhanda: Ustawa deweloperska, która funkcjonuje już od ponad trzech lat, skutecznie chroniła klientów. Jednym z najważniejszych mechanizmów był właśnie obowiązkowy rachunek powierniczy. Było kilkanaście przypadków upadłości dewelopera, ale nie było upadłości dewelopera posiadającego rachunek powierniczy. Oznacza to, że ta instytucja sprawdziła się, wbrew obawom wielu sceptyków. Dopiero upadłość banku stwarza problem – zarówno dla dewelopera, jak i nabywców mieszkań.
W trudnej sytuacji znaleźli się klienci firm deweloperskich, które miały kredyty i rachunki w wołomińskim banku. Dlaczego?
Często narzeka się na przepisy jako źródło kłopotów, ale często to nie same przepisy, ale ich błędna czy wręcz złośliwa interpretacja powoduje problemy. W tym przypadku jest jednak inaczej. Upadek Banku Spółdzielczego w Wołominie jest akademickim przykładem sytuacji, gdy to złe prawo jest przyczyną kłopotów.
Zgodnie z ustawa deweloperską pieniądze zgromadzone na rachunku powierniczym są objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Oznacza to, że w razie upadłości banku posiadacz rachunku otrzyma równowartość kwoty 100 tys. euro. Jako posiadacz rachunku traktowany jest jednak tylko sam deweloper i nie ma znaczenia, że kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt osób wpłaciło pieniądze na ten rachunek. Jeśli zatem 20 osób wpłaciło po 100 tys. euro, to otrzymają po 5 tys. euro.