W maju stanął pan na czele linii doradztwa energetycznego – skoro została wydzielona odrębna struktura, to temat musi być poważny.
Tak, bo temat energii elektrycznej urósł do rangi problemu. Powołanie odrębnego działu to odpowiedź na to, co się stało w zeszłym roku – mówimy o niespodziewanym i drastycznym wzroście cen energii elektrycznej, a w konsekwencji pewnym skonfundowaniem właścicieli nieruchomości, co będzie z cenami w najbliższych latach. Nie ma co ukrywać, że koszt energii, który stanowił 10–15 proc. service charge, dzisiaj potrafi dochodzić do poziomu 50–60 proc. Colliers Energy odpowiada więc na realne potrzeby właścicieli nieruchomości, którzy czują, że koszty energii nie powrócą do poziomów, które mieliśmy jeszcze dwa, trzy, cztery lata temu. Co więcej, energia elektryczna będzie istotnym elementem wpływającym na rentowność biznesu w najbliższych latach – jak długo proces dekarbonizacji w Europie będzie się rozwijał.
Mamy zatem spojrzenie „krótkoterminowe” i „strategiczne”, związane z unijną polityką klimatyczną i ESG. Jak właściciele mogą sobie radzić z tymi wyzwaniami?
Jeżeli chodzi o ten krótki termin, to z jednej strony rynek energii ma tę cechę, że dosyć łatwo przerzuca swoje problemy na klientów końcowych – jak jest wzrost kosztów zakupu węgla czy wzrost cen praw do emisji, to siłą rzeczy od razu widzimy to w wyższych cenach energii dla klientów końcowych. Jednak jednocześnie rynek wypracował mechanizmy, które dzisiaj pozwalają klientom elastycznie podejść do kontraktacji: kupować energię czy to w transzach, czy to częściowo na rynku spotowym, czy to decydując się na zakup po stałej cenie.
Od zrozumienia rynku, od kompetencji, które są w organizacji, od tego, czy zatrudni się doradcę zewnętrznego, czy nie, zależy dzisiaj de facto to, jak dana firma podejdzie do sposobu zakupu energii na rok, dwa lata do przodu, tak, żeby to oczywiście było możliwie najbardziej efektywne.