Tymczasem, jak dodaje, oferta gruntów pod inwestycje jest dziś niewielka. Zakup atrakcyjnej działki w dużych aglomeracjach jest dużym wyzwaniem. Właściciele parceli podnoszą ich ceny. Są one tak wysokie, że – jak mówi Ewa Palus – część spółek wycofuje się z przetargów. Bardzo często jest też tak, że zakup negocjuje kilka spółek. – Wygrywa ta, która zapłaci najwięcej – mówi ekspertka. – Cena gruntu ma coraz większy udział w kosztach całej inwestycji – podkreśla.
Jak dodaje, tańsze grunty znajdują się w nierozwiniętych lokalizacjach. – Dlatego przystępne cenowo mieszkania powstają na dalekich obrzeżach, czasem w szczerym polu – zauważa Ewa Palus. Jej zdaniem powiększenie zasobów terenów o działki po „Mieszkaniu+” umożliwi deweloperom odbudowę banków ziemi bez walki o każdy kawałek ziemi i bez podbijania cen przez sprzedających. – Powinno się to przełożyć na wzrost dostępności mieszkań – ocenia.
Jednocześnie zauważa, że wielu deweloperów buduje wieloetapowe wielofunkcyjne osiedla w pobliżu stacji kolejowych czy ważnych tras na bliższych i dalszych obrzeżach. – Budowa takiego wieloetapowego osiedla i tworzenie atrakcyjnej przestrzeni jest dużym wyzwaniem. Mogą sobie na to pozwolić najwięksi gracze – mówi. – Na szczęście metropolie dynamicznie się rozwijają, szczególnie w zakresie infrastruktury komunikacyjnej, więc pojawiają się nowe perspektywiczne lokalizacje, których atrakcyjność będzie z biegiem lat rosła – uważa.
Barbara Bugaj, analityk rynku nieruchomości, potwierdza, że w dzielnicach bliżej centrów dużych miast niełatwo o działkę budowlaną. – Nie mówiąc już o terenach z jasną sytuacją prawną – mówi. – Za to na obrzeżach działek jest jeszcze wiele, co skutkuje znanym już wszystkim zjawiskiem rozlewania się miast – podkreśla.
Ekspertka zauważa, że największe spółki wciąż mają zapasy ziemi. – Czasem – imponujące – mówi Barbara Bugaj. – Chodzi jednak o pewien problem strukturalny dotyczący gruntów pod zabudowę mieszkaniową. Jeżeli sytuacja może się poprawić poprzez ciągłe wiercenie dziury w brzuchu rządzącym, to warto to robić. A jak wiadomo – przed wyborami rynek mieszkaniowy jest języczkiem u wagi.
Zdaniem Barbary Bugaj w Polsce kuleje zarówno proces administracyjny przy zakupie i przekształceniu gruntów pod zabudowę, jak i cały obszar zagospodarowania przestrzennego. – Winą za chaos przestrzenny obarcza się deweloperów, a w istocie powodem chaosu jest brak miejscowych planów – ocenia. – Tracą na tym nie tylko inwestorzy, ale głównie mieszkańcy, którzy w takiej przestrzeni żyją lub płacą duże pieniądze za mieszkania na osiedlach bez odpowiedniej infrastruktury.