Międzynarodowe targi MIPIM miały być tchnieniem optymizmu po dwóch latach pandemii, ale najazd Rosji na Ukrainę zmienił optykę. Pan do Cannes pojechał rozmawiać o jednej rzeczy – pomocy Ukraińcom. Co to za misja?
Polscy przedsiębiorcy wspaniale zareagowali, w pierwszych dwóch dniach zorganizowało się ok. 200 osób pod egidą Polskiej Rady Biznesu, Konfederacji Pracodawców Polskich, Corporate Connections itd. To chyba największa w historii pomoc zorganizowana przez prywatny biznes, zebrano już ponad 200 mln zł w usługach, towarach i gotówce. Zajmujemy się ewakuacją ludzi ze Lwowa i innych miast do granicy. Pomagamy też ukraińskim przedsiębiorcom.
Działamy w wielu grupach, ja m.in. uczestniczę w grupie medycznej, która organizuje transporty leków i sprzętu do Ukrainy, ale także reaguje na potrzeby w tym zakresie uchodźców, którzy dotarli do Polski.
MIPIM to dobra okazja, by spotkać się z dużym biznesem, doszliśmy do wniosku, że powinniśmy postarać się bardziej zaangażować Zachód – uruchamiając kontakty prywatne i biznesowe. Świat już wie, że Polacy stanęli na wysokości zadania. Niestety, nie mamy do tej pory zorganizowanego systemu przyjmowania uchodźców i dalszego relokowania ani dystrybucji pomocy. To zadanie dla rządu. Za chwilę będzie ponad 2 mln ludzi dodatkowo w Polsce i trzeba to wszystko rozładować.
To do Polski napływa najwięcej uchodźców i na pewno należałoby z zachodnimi krajami rozmawiać o dalszej relokacji części tych osób. Na jaki odzew przedsiębiorców liczycie, bo niby wszyscy mają w strategie wpisane ESG i społeczną odpowiedzialność biznesu, ale wiemy, że przy dyskusjach o sankcjach na Rosję była presja na wyłączenie tego czy tamtego, a i nie wszystkie firmy opuszczają rosyjski rynek.