Dochodzi jednak do takich przekształceń. Spółdzielnie mają bowiem niezrozumiałą formę własności, niestabilne organy uniemożliwiające zarządzanie w warunkach konkurencji, brak im też możliwości wchłaniania kapitału z zewnątrz. W spółdzielniach pracy zaś nadmierna ochrona trwałości spółdzielczego stosunku pracy skutkuje wysokimi jej kosztami.
Skutkiem tego stanu są masowe upadłości i likwidacje - wskazują nasi rozmówcy.
Gorącym zwolennikiem umożliwienia spółdzielniom przekształcania się w spółki jest prof. Stanisław Sołtysiński (Uniwersytet Adama Mickiewicza, partner w Kancelarii Sołtysiński, Kawecki, Szlęzak). - Zasada równości głosów niezależnie od wielkości wnoszonego kapitału i inne cechy spółdzielni, np. duże kompetencje związków spółdzielczych oraz związane z tym koszty, nie odpowiadają części spółdzielni i jej członkom. Upatrują oni w tych rozwiązaniach istotnych barier w zdobywaniu nowych inwestorów, a nawet uzyskiwaniu bieżącego finansowania ich działalności -uważa profesor (zob. "Należy umożliwić przekształcanie spółdzielni w spółki" w "Rz" z 13 grudnia 2006 r.).
Choć prawo spółdzielcze nie zawiera przepisów umożliwiających przekształcenie spółdzielni w spółki, w praktyce dochodzi do przekształceń, najczęściej etapami. Polega to na wnoszeniu do spółki części majątku spółdzielni, w szczególności jej tzw. przedsiębiorstwa (majątku, części produkcyjnej). Przed sądami spotykają się one jednak z zarzutem obejścia prawa (prawa spółdzielczego o likwidacji spółdzielni: art. 113 i nast.).
Zwolennicy liberalizacji przekształceń powołują się jednak na uchwałę z 22 września 1993 r., w której Sąd Najwyższy oceniał zarzut nieważności umowy zbycia przeważającej części majątku rolniczej spółdzielni produkcyjnej (jej nieruchomości), mimo że doprowadziła ona prawie do jej likwidacji. SN wyjaśnił, że jeśli sprzedaż wywołała konieczność zastosowania przepisów o likwidacji spółdzielni, to nie nastąpiło obejście prawa, ale wszczęcie "zwijania" spółdzielni.