Przekonała się o tym jedna z naszych czytelniczek.
Odziedziczyła lokal po babci we wspólnocie mieszkaniowej i chciała nieco go unowocześnić. Postanowiła m.in. wyburzyć ściankę między kuchnią a pokojem. Od architektów z uprawnieniami, którzy sprawdzili plany i obejrzeli lokal, dowiedziała się, że nie musi załatwiać żadnych formalności budowlanych, ponieważ ściana, którą zamierza wyburzyć, nie jest ścianą nośną. O swoim planie poinformowała zarządcę wspólnoty, a on zasugerował, żeby uprzedziła także sąsiadów. Czytelniczka chciała dobrze żyć z sąsiadami, na klatce schodowej rozwiesiła więc karteczki o terminie i zakresie prac. Od tej chwili remont stał się udręką.
Sąsiadce z góry nie spodobało się, że w mieszkaniu zostanie wyburzona ścianka działowa. Poinformowała o tym nadzór budowlany. Mieszkanie odwiedził m.in. powiatowy inspektor nadzoru budowanego oraz zarządca wspólnoty. Powiatowy inspektor uznał, że remont niczym nie grozi. Wtedy uparta sąsiadka zaczęła słać skargi do wydziału architektury, a tamtejsi urzędnicy powiedzieli, że nie wystarczy zgłoszenie, potrzebne będzie także pozwolenie budowlane. To może opóźnić remont o wiele miesięcy.
Gdyby nie uprzedzała sąsiadów, remont już dawno by zakończyła. Tak postąpił inny nasz czytelnik. Posłuchał cichej rady architektów, którzy sprawdzali, czy ściana, którą zamierzał wyburzyć, nie jest ścianą nośną, i nikogo nie poinformował. Po dwóch tygodniach wyremontowany lokal cieszył jego oczy.
– Przepisy prawa budowlanego na ten temat milczą. Nie wymagają do wyburzenia ścianki załatwiania żadnych formalności prawnych – uważa adwokat Rafał Dębowski, partner kancelarii Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy. – Na pewno wiele osób będzie się starało traktować wyburzenie ścianki działowej jako remont albo przebudowę. Moim zdaniem wyburzenie ścianki nie jest ani jednym, ani drugim. Prawo budowlane traktuje remont jako odtworzenie stanu pierwotnego, a jeżeli wyburza się ścianę, to tak nie jest.