Choć najważniejszym polskim ulicom handlowym wciąż bardzo daleko do światowej czołówki, zarówno pod kątem poziomu czynszu, jak i standardu, to popyt na zlokalizowane na nich powierzchnie handlowe rośnie i wszystko wskazuje na to, że taka tendencja utrzyma się przez kolejne lata.

W ostatnim czasie możemy zaobserwować znaczące przeobrażenia charakteru ulic handlowych w Polsce. Stale rosnąca podaż nowoczesnych wielofunkcyjnych centrów handlowych spowodowała migrację najemców z branży odzieżowej z ulic miast. Przykładem takich przemian jest ulica Piotrkowska w Łodzi, gdzie w krótkim czasie nastąpił raptowny odpływ najemców stricte handlowych. Na najważniejszych polskich ulicach handlowych coraz częściej spotykamy za to nowe placówki finansowe oraz lokale gastronomiczne, w tym także kawiarnie.

Znane marki luksusowe, zainteresowane otwarciem sklepu w prestiżowej lokalizacji ulicznej bezpośrednio, a nie poprzez popularną do tej pory franczyzę, chętnie przyglądają się stolicy. Chęć zainwestowania kapitału własnego przez luksusowych najemców wyraźnie pokazuje, że rynek jest coraz bardziej dojrzały, a prognozy wielu firm podkreślają wzrost grupy docelowej, jaką są klienci zamożni. Problemem najemców staje się jednak zdobycie efektywnej i dużej powierzchni w odpowiednim sąsiedztwie innych marek z tzw. wyższej półki.

Czynsze za wynajem lokali przy głównych ulicach handlowych największych miast Polski rządzą się swoimi prawami. Ze względu na bardzo niską podaż oraz wysoki popyt dynamika ich wzrostu w porównaniu z lokalami w centrach handlowych jest znacznie większa. W ciągu ostatnich trzech lat wzrosły one nawet trzykrotnie. Obecnie stawki czynszu wynoszą 95 euro za mkw. miesięcznie na warszawskim Nowym Świecie, około 80 euro za mkw. miesięcznie na Floriańskiej w Krakowie, 50 euro na Świętojańskiej w Gdyni i 45 euro na Piotrkowskiej w Łodzi.

Warto także zwrócić uwagę na wzrost zainteresowania głównymi ulicami handlowymi w miejscowościach liczących ok. 100 – 150 tys. mieszkańców, gdzie stawki zaczynają dorównywać zdecydowanie większym aglomeracjom. Szczególnymi względami ze strony instytucji finansowych i ubezpieczeniowych cieszą się zwłaszcza niedoceniane dotychczas miasta tzw. ściany wschodniej, a także miasta poniżej 100 tys. mieszkańców.