Nie tylko deweloperzy chcą zwiększyć sprzedaż dzięki programowi „Rodzina na swoim”. Także banki zaczynają rywalizować o klientów zainteresowanych preferencyjnymi kredytami. Poprawiają więc swoje oferty. Jeszcze w marcu niektóre z nich oferowały dotowane przez państwo kredyty z marżą o 1 proc. wyższą niż w przypadku zwykłych kredytów hipotecznych. Teraz zmniejszają swoje oczekiwania.
Kiedy nasz dziennikarz – jako klient – starał się o kredyt w ramach „Rodziny na swoim”, okazało się, że np. Alior i PKO BP biorą ciut niższą marżę przy „Rodzinie na swoim” niż przy pozostałych pożyczkach mieszkaniowych. Dombank z kolei może policzyć nam niższą – niż w przypadku standardowej pożyczki – prowizję za udzielenie kredytu z dopłatą (żąda jednak minimum 15 proc. wkładu własnego). Ale już Pekao SA działa na odwrót: ta prowizja jest tu dwa razy większa niż przy zwykłym kredycie hipotecznym.
Bankowym konsultantom zawsze podawaliśmy te same założenia: żonaty, bezdzietny, razem z żoną zarabia na rękę 5 tys. zł miesięcznie, ma 20 proc. wkładu własnego na mieszkanie i chce pożyczyć 250 tys. zł na 30 lat. Biorąc taki kredyt w „Rodzinie na swoim”, można zaoszczędzić nawet 60 – 70 tys. zł.
[srodtytul]W BPS[/srodtytul]
Najlepszą wśród sprawdzanych przez nas banków przedstawił Bank Polskiej Spółdzielczości, który choć jest mało znany, ma 80 placówek i działa w większości województw. Wprawdzie wymaga minimum 20 proc. wkładu własnego, stosuje nie najniższą prowizję za udzielenie kredytu (1 – 2 proc.), ale za to oferuje dobre jak na dzisiejsze realia oprocentowanie – łącznie 5,8 proc. (w tym marża – 1,5 proc.).