Według Polskiej Federacji Pośredników Rynku Nieruchomości w niektórych biurach warszawskich pośredników liczba zawartych transakcji w tym roku spadła o 50, a nawet i 90 procent. Niemal zamarła sprzedaż większych domów i lokali. Jednocześnie jednak pośrednicy, nie tylko z Warszawy, ale i innych polskich miast, sygnalizowali budzące się zainteresowanie domami, ale o powierzchni nie większej niż 150 mkw. Stąd w ciągu 12 miesięcy ceny takich nieruchomości prawdopodobnie wzrosną. Wielu pośredników twierdzi, że lokale o pow. do 50 mkw. będą drożeć, również ze względu na dość dużą popularność. – Obecnie większe obniżki cen można uzyskać na mieszkania o większym metrażu, gdyż im droższy lokal, tym trudniejszy do sprzedaży. Natomiast duże i drogie mieszkania położone w bardzo dobrych, prestiżowych lokalizacjach zawsze będą w cenie i znajdą nabywców – twierdzi Edyta Krakowiak z Warszawskiej Giełdy Lokali i Nieruchomości.
[srodtytul]Przeszacowane oferty[/srodtytul]
Zdaniem Mariusza Kani, prezesa Metrohouse, kwestia spadków czy zwyżek cen nie zależy tylko od powierzchni mieszkania, to tylko jeden, choć oczywiście niezwykle ważny czynnik cenotwórczy.
– Dziś najbardziej poszukiwane są lokale dwupokojowe, mające 40 – 55 mkw. I takie właśnie transakcje są najczęstsze w naszej sieci. Dlatego oferta tego typu jest coraz uboższa. W dodatku rynek pierwotny również nie obfituje w dwupokojowe lokale. Efekt jest taki, że sprzedający coraz bardziej usztywniają się w negocjacjach – tłumaczy Kania.
Edyta Krakowiak dodaje, że ceny mieszkań w dalszym ciągu są za wysokie, zwłaszcza tych o mniejszych powierzchniach. Jednocześnie siła nabywcza w ostatnich miesiącach się nie zwiększyła. – Małe mieszkania nie mogą drożeć, gdyż jeśli te ceny będą przeszacowane, to banki tym bardziej nie udzielą na takie inwestycje kredytów już i tak bardzo trudno osiągalnych. A jeśli banki nie będą pożyczać, to nie będzie miał kto mieszkań kupować, gdyż ponad 95 proc. transakcji finansowanych jest z kredytów – tłumaczy Krakowiak.