[srodtytul]... i przez Internet[/srodtytul]
Aukcje malejące, czyli tzw. holenderskie, podczas których cena mieszkań spada, od paru tygodni organizuje w Internecie pośredniczka w obrocie nieruchomościami Joanna Finfando ze spółki Fovis. Do tej pory do aukcji jej firma wytypowała 11 mieszkań, z których jedno już zostało sprzedane. Część licytacji trwa, reszta czeka na rozpoczęcie.
– Do aukcji wybieramy lokale z uregulowanym stanem prawnym, które są nam oddawane na wyłączność. Mogą to być mieszkania z rynku pierwotnego i wtórnego. Najniższą cenę, za jaką właściciel jest skłonny sprzedać nieruchomość, ustalamy podczas negocjacji – tłumaczy Finfando. Nieruchomość jest wystawiana z rynkową ceną ofertową, która nie uwzględnia rabatów. Stawki podczas aukcji spadają zaś z dwóch powodów – rabatu, jakiego był skłonny udzielić sprzedający oraz kliknięć uczestników aukcji, którzy sprawdzają cenę mieszkania. – Każde sprawdzenie ceny w Internecie kosztuje od 1,75 do 4,88 zł, a stawka za nieruchomość jest obniżana automatycznie o złotówkę – mówi Finfando.
Licytując mieszkania w ten sposób, nie ma mowy o cenie minimalnej. Ostateczne ceny, jak przyznaje właścicielka Fovis, mogą znacznie przekroczyć uzyskany od właściciela rabat. – Różnicę w cenie na rzecz sprzedającego pokrywa serwis. Załóżmy, że właściciel zgodził się na 10 tys. zł rabatu, uczestnicy aukcji obniżyli cenę jeszcze o 5 tys. zł. Wtedy dopłacamy te 5 tys. zł z pieniędzy, jakie wpłacali licytanci przy sprawdzaniu ceny – tłumaczy Finfando.
Zanim nieruchomość trafi na aukcję, znajduje się w poczekalni. Wtedy można ją obejrzeć i sprawdzić swoją zdolność kredytową. Aukcje zazwyczaj trwają 30 dni, ale można je otworzyć także na dziesięć czy 60. – Wszystko zależy od właściciela nieruchomości – wyjaśnia Finfando.
Na razie udało się jej sprzedać prawie 76-metrowe, trzypokojowe nowe mieszkanie z rynku wtórnego przy ul. Dywizjonu 303. Cena transakcyjna: 470,3 tys. zł. – Startowaliśmy zaś z ceną ofertową 508 tys. zł – podaje szefowa Fovis.